2017. Francja, Włochy. Beaufortain, Vanoise i okolice Pinerolo: opisy wyprawy.

Aby ułatwić ewentualnym czytelnikom dotarcie do informacji, której poszukują przygotowaliśmy trzy oddzielne opisy dotyczące  naszego wakacyjnego wyjazdu. Pierwszy z tych opisów dotyczył bezpośrednio zachowania się kampera i jego urządzeń,  drugi, ten który właśnie macie przed sobą  dotyczy  po prostu całego wyjazdu, w tym wycieczek górskich i wszelkich innych atrakcji turystycznych. Trzeci, ostatni opis, będący jeszcze w przygotowaniu skupi się na trasie przejazdu, na miejscach noclegowych i zastanej na miejscu infrastrukturze kamperowej.

Wyruszyliśmy z Hrubieszowa w piątek 6 lipca o świcie. Najciekawsze przystanki w podróży:

  • CAFE BYFYJ! Byliśmy tam podczas pobytu w Katowicach w marcu tego roku i teraz już nie możemy przejechać obojętnie obok tej rewelacyjnej knajpki! Przepyszne śniadanko i cudowne słodkości na drogę.
  • Offenburg – zjechaliśmy z autostrady, aby kupić plakietkę Umweltzone. Dekra była blisko centrum więc postanowiliśmy zostać w tym mieście trochę dłużej. Kampera pozostawiliśmy na parkingu przy Lidlu. Tego dnia odbywał się akurat w mieście   Festiwal Kultur: na rynku pojawiły się stoiska z przysmakami z różnych krajów, na scenie występowali artyści.

    Wesoło, kolorowo, radośnie.      https://www.offenburg.de/html/internationales_fest.html

  • Jezioro ANNECY – znamy je i kochamy! Jadąc z Annecy w kierunku Ugine po wschodniej stronie jeziora znaleźliśmy urokliwe miejsce przy drodze D909A za Ballmettes. Zostaliśmy tam na noc.

    Cudny wieczór  i poranek, woda czysta i ciepła, wokół góry.

  • UGINE – zatrzymaliśmy się przy Office de Tourisme. W niedzielę biuro nieczynne, ale jest bezpłatna toaleta z prysznicem, obok piękne jeziorko, ścieżki spacerowe. Po drugiej stronie drogi Carrefour /w niedzielę czynny do południa/ i stacja benzynowa.
  • BEAUFORT – przy wjeździe do miasta bezpłatny serwis kampera, krótki spacer po miasteczku i wizyta w Office de Tourisme – Arêches-Beaufort, o dziwo czynnym w niedzielę.

Zatrzymaliśmy się na kilka dni przy tamie jeziora Lac de Saint Guerin.

Górskie wycieczki z parkingu Lac de Saint Guérin (1557m):

Lac des Fées (1896m): mieliśmy w planie tylko dojść do tego jeziora.  Trasa była jednak tak sympatyczna, że poszliśmy dalej na Cormet d’Areches i popatrzyliśmy na Refuge de la Coire, do którego kilka lat temu podchodziliśmy z drugiej strony.

Pogoda była piękna, wspięliśmy się jeszcze na górę z krzyżem. W sumie wyszła nam ładna pętelka, chociaż zejście nie było łatwe: trochę drogą, a na dużych zawijasach robiliśmy skróty po łące.

Col de la Louze (2119m): z parkingu poszliśmy do wiszącego mostu, potem w prawo na Col de la Louze. Spora część trasy wiodła wzdłuż potoku w niewysokich drzewach i krzewach, było gorąco i parno po nocnej ulewie. Z przełęczy poszliśmy w kierunku Lacs de la Tempête (2131m)- około 20 minut trochę w skałach, góra-dół. Cudne jezioro, ale poszliśmy dalej, a tam otworzył się widok na kolejne dwa jeziorka i góry wysokie. Cudne to było miejsce !!! Z żalem wróciliśmy na przełęcz i postanowiliśmy zrobić pętlę.

Szlak był na mapie, ale w terenie trudno było go odnaleźć, drogowskazy nie kierowały na niego. Zrobiliśmy w sumie dużo kilometrów, schodziliśmy „na żywca” po łące, potem szutrową drogą. Łatwo nie było, ale wspaniałe widoki, łączki ukwiecone, strumyki szumiące, cudawianki!

W środę rano 12 lipca opuściliśmy skąpane w słońcu góry i jezioro. Zrobiliśmy serwis kampera w Beaufort i pojechaliśmy nad Lac de Roselend. Zatrzymaliśmy się na parkingu już po przejechaniu tamy.

Cisza, spokój, wieczorem poszliśmy na punkt widokowy, zeszliśmy nad jezioro. Podziwialiśmy przedziwne skały i wysokie góry dookoła.

W czwartek rano przejechaliśmy kilka kilometrów serpentynami w górę i zatrzymaliśmy się na parkingu koło Refuge du Plan de la Lai (1828).  Stamtąd wybraliśmy szlak GR 5 w kierunku Col de la Sauce, ale potem skręciliśmy w lewo na Roc du Vent (2360). Piękna trasa, odległości niewielkie, ale stromo. Największą atrakcją była Via Ferrata, wprawdzie już nie dla nas staruszków po wielu kontuzjach. Jednak miło było popatrzeć na śmiałków na skałach lub wiszącym mostku.

My zjedliśmy śniadanko i poszliśmy na la Lauze (2174), zeszliśmy trochę w dół i okrążyliśmy górę z Ferratą. Szlak był na półtora buta i trochę mnie przyginało do skał, ale jakoś dałam radę. Sporo świeżego powietrza, piękne i rozległe widoki.

Ostatni fragment pętli wokół góry też był ciekawy: tunel jakieś 100 metrów, przydała się latarka w telefonie. Po wyjściu z tunelu zdecydowaliśmy się na zejście ścieżką najkrótszą, ale i najstromszą, z gatunku tych „z pieca na łeb”. Cala wycieczka 8 godzin, ale leżycha sporo po drodze, bo widoki oszałamiające. No i z dodatkowych atrakcji nocleg na przełęczy w kamperze! Marzenia się spełniają!

W piątek 14 lipca ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Bourg-Saint-Maurice. Z tego miasteczka w 2012 roku zrobiliśmy dużo ładnych wycieczek, chcieliśmy zajrzeć tam ponownie. Znaleźliśmy ładny parking w pobliżu dworca przy parku. Poszliśmy na spacer do centrum, a tam oczywiście jakieś cavalcade w strojach  z innej epoki, fajne to było.

Liczyliśmy na wieczorne fajerwerki w końcu to świąteczny dzień, ale spóźniliśmy się, bo jak się okazało pokaz był poprzedniego dnia. Postanowiliśmy jechać dalej.

Tignes – parkowisko dla kmperów znajduje się za jeziorem w Val Claret (2120).

Szału nie ma, zwykły asfalt, bardzo przyzwoita toaleta, serwis dla kampera, opłata 7 euro/doba, wieczorem przyjeżdżała Police Municipale. Zbierali pieniądze, a jak nikogo nie było w kamperze, to zostawiali kartkę z prośbą o zapłatę w ich biurze następnego dnia. Dla nas to miejsce miało wiele zalet: bezpłatny autobus na trasie Val Claret-Tignes, bezpłatne !!! latem wyciągi dla pieszych i rowerzystów https://www.tignesnet.com/lifts/summer-dates.

Mieliśmy dużo możliwości wycieczek bez ruszania kampera z miejsca. Ciężko się napracował w górach to niech sobie biedaczek kilka dni odpocznie. A my ruszyliśmy na szlaki:

  • Col de Fresse (2576) + Col de la Leisse (2758): krzesełkiem na TOVIERE (2695), krótka foto-sesja z Mont Blanc

    i wybieramy szlak w kierunku Col de Fresse (2576). Przepiękna trasa granią góra-dół, góra-dół, podobna troszkę do Rohaczy w Tatrach Zachodnich. Z przełęczy kierujemy się na Col de la Leisse (2758). Poszliśmy jeszcze trochę dalej by spojrzeć na lodowiec, na którym szusowali narciarze. Cała trasa około 7 godzin, łatwa i przyjemna.

  • Col de la Tourne(2658) +Col du Palet (2652): najpierw krzesełkiem za free na Palafour. Potem bardzo urozmaiconym szlakiem: góra-dół, balkon, jeziorka, wodospady.  Z Col du Palet poszliśmy jeszcze w bok na Col de la Croix des Fretes i pobliskie hopki.  Cała wycieczka trudna, bo co trochę podejdziemy to och! I ach! Jak tu pięknie i leżycho to w skałach, to na trawce, to nad jeziorkiem. Bajka!
  • Aiguille Percee (2778): krzesełkiem na Palafour, schodzimy nieco w dół i w prawo w kierunku fantastycznie wyrzeźbionych skał. Szlak z daleka wyglądał niewinnie, ale okazał się dość trudny, stromo i ścieżka wąska zygzakiem w górę. Potem okrążaliśmy skały, było przecudnie, ale nieco stresująco, chociaż szło tam sporo ludzi i małe dzieci. Trasa krótka, niecałe 4 godziny.

We wtorek 18 lipca zrobiliśmy serwis kampera i wyruszyliśmy z Tignes w kierunku Val d’Isere . Zatrzymaliśmy się na parkingu Pont St-Charles (2056m) kilka kilometrów za miastem. Rzeka szumiąca, góry dookoła, dla turystów przygotowane stoliki i drewniane leżaki. Błogie lenistwo i gotowanie risotto. Dopiero następnego dnia poszliśmy na wycieczkę:

  • Refuge de Prariond (2324): początkowo strome podejście, potem cudny balkon po ścianie wąwozu, a daleko w dole rwąca Isera. Jak się odsłoniła dolina ze schroniskiem zobaczyliśmy ogromne wodospady i lodowce. Podeszliśmy jeszcze sporo w górę nad schroniskiem Cudnie było!

W czwartek 20 lipca ruszyliśmy dalej na Col de I’Iseran (2770). Zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym i potem na przełęczy, ale nie zdecydowaliśmy się na nocleg w tym miejscu. Pojechaliśmy kilka zawijasów dalej, zostawiliśmy auto na parkingu za niewielkim tunelem i wybraliśmy szlak w kierunku:

  • Refuge du Carro. Do schroniska nie doszliśmy, ale wycieczka była piękna. Początkowo bardzo stromo w górę. Po 40 minutach weszliśmy na „wyższą półkę”: szeroka ścieżka, prawie płasko, owieczki się pasły, świstaki biegały, orły krążyły wysoko. Szumiały potoki i wodospady a lodowce lśniły w słońcu !!!

Po południu zjechaliśmy do Bonneval-sur-Arc. Malutkie urocze miasteczko, które już widzieliśmy kilka lat temu. Parking dla kamperów pięknie położony, ale nie było toalety ani serwisu.

W piątek 21 lipca pojechaliśmy rano do Bessans-8 km. Tam zrobiliśmy serwis kampera, potem pojechaliśmy do Lanslebourga i na zakupy do odległego o 8 kilometrów Termignon. W Intermarche była przerwa obiadowa więc poszliśmy na spacer do miasteczka. Tego dnia odbywały się tam wyścigi rowerowe. Znaleźliśmy bardzo sympatyczny parking dla kamperów, serwis na miejscu – woda płatna. Ale obok jest przyzwoita toaleta, z boku niej duży zlew i można nabrać wody. Na pobliskiej łączce stolik z ławeczkami. Tak nam się spodobało, że zostaliśmy tam na noc.

W sobotę 22 lipca wyjechaliśmy na Col du Mont Cenis (2083). Na wycieczkę poszliśmy do Ancien Fort de Ronce i jeszcze dużo dalej i wyżej, sympatyczna trasa i niedługa.

Po południu zjechaliśmy do Włoch. Susa to małe piękne miasteczko ze starożytnymi zabytkami. Parking i serwis kampera bezpłatny. I znów przypadkowo trafiliśmy na nie lada atrakcję: Torneo storico dei Borghi di Susa – parada mieszkańców przebranych w historyczne stroje. Na czele każdej grupy chorągiew, następnie kilkanaście osób z bębnami i pozostali uczestnicy w strojach z epoki.

W niedzielę 23 lipca pojechaliśmy do Pinerolo. Krótki spacer po mieście, wspaniałe kościoły, ładne podcienia tylko jakoś gorąco. Po południu ruszyliśmy w jedną z dolin – Val Germanasca. Parking dla kamperów z bezpłatnym serwisem znaleźliśmy w miejscowości Ghigo (1455). Pięknie położony nad szumiącą rzeką, bardzo obszerny. Wieczorem opustoszał, więc przenieśliśmy się bliżej miasteczka. Jakoś ciężko nam było złapać orientację i zorientować się skąd się zaczynają szlaki górskie. Dopiero następnego dnia znaleźliśmy słupek z drogowskazami, ale przy kempigu, który znajduje się 3 kilometry za miastem.  Z Ghigo zrobiliśmy dwie wycieczki:

  • Szlak balkonowy, który zaczyna się drogą za mostkiem przed stacją czynnej kolejki. Niełatwo było go znaleźć, zarośnięta ścieżka, wąska, praktycznie bez oznaczeń. Dopiero pod koniec trasy była szeroka droga, a później ścieżka już wyraźnie oznaczona. Największym plusem trasy była wielka obfitość poziomek. Oj pojedliśmy! Zapachy były oszałamiające, kwiatowo-ziołowe, żadnego człowieka, spotkaliśmy tylko kozice. Nasza rada: wybrać się na szlak z mostka przy kempingu!
  • Tredici Laghi: krzesełkiem za 10 euro/osoba na  BRIC ROND (2450), schodzimy nieco w dół do jeziora i ruin zabudowań, potem ruszamy w kierunku Passo Della Rametta. Nie doszliśmy jednak do przełęczy, bo okazało się, że jest dużo dalej niż nam się wydawało. Zawróciliśmy i dalej już grzecznie szliśmy wyznaczonym szlakiem A.  Trasa przepiękna, warta wysiłku i pieniędzy na kolejkę. Nasza rada:  krzesełkiem tylko w górę, potem przejść trasę A  od kolejki  górnym balkonem. Po dojściu do jeziora i ruin pójść na przełęcz trasą D i do Ghigo zejść nóżkami.
  • Bout du Col: można tam dojechać samochodem osobowym, ale my zostawiliśmy kampera na parkingu w pobliżu kempingu i poszliśmy pieszo. Krótka trasa, a jeziorko pięknie położone, kupiliśmy przy okazji kawał pysznego sera prosto od producentów.

Potem pokempingowliśmy się trochę w ładnym miejscu i wieczorem zjechaliśmy do Pinerolo. Znaleźliśmy z wielkim trudem fantastyczne parkowisko dla kamperów, elegancko przygotowane stanowiska, serwis, brak tylko toalety. Byliśmy tam zupełnie sami, przygotowaliśmy kolację, ale potem na nocleg przenieśliśmy się jednak bliżej centrum.

W czwartek 27 lipca ruszyliśmy w kierunku Berlina zobaczyć nasze dziecko kochane. Prawie cały dzień jechaliśmy podziwiając wspaniałe górskie widoki. Wieczorem zjechaliśmy autostrady by zwiedzić historyczne miasto Dinkelsbühl. Polecamy to miejsce, zostaliśmy na noc na parkingu dla kamperów, z serwisem, bliziutko centrum 6 euro/doba.

W piątek w południe dotarliśmy do Berlina. Tu już mieliśmy przewodniczkę, bo niestety w wędrówkach po knajpach czujemy się mocno zagubieni. Nasza córka pokazała nam nowe, fantastyczne miejsca: hinduska restauracja ammAmma i lody Jones. W sobotę zwiedzaliśmy piękny Poczdam. Wspaniały był długi wieczorny spacer do Kaiser-Wilhelm-Gedächtnis-Kirche. W niedzielę odwiedziliśmy Treptower Park: jezioro, rzeka i ogromny kompleks – Pomnik Żołnierzy Radzieckich.

 

⇐ poprzedni wpis                                     kolejny ⇒

⇐ strona główna

One thought on “2017. Francja, Włochy. Beaufortain, Vanoise i okolice Pinerolo: opisy wyprawy.

  1. urszula says:

    Pozytywnie Państwu zazdroszczę tej wyprawy, musiała być piękna.Spisałam nazwy może uda mi się pospacerować Waszymi śladami. Pozdrawiam Urszula. N

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *