Ardeny miały być hitem tego wyjazdu a okazały się najsłabszym jego elementem. Park Narodowy Eifel miło nas zaskoczył, ale i tak nic nie było w stanie przebić atrakcji Mullerthal. W planie ( czy w rezerwie) mieliśmy jeszcze północną część Wogezów ale ostatecznie tam nie dotarliśmy.
Zakończenie sezonu narciarskiego świętowaliśmy w Zubercu. Pięknie szusowaliśmy podziwiając Rohacze. Niestety jakiś „ dżygit” nie zapanował nad nartami i wpadł na Jurka stojącego grzecznie w kolejce do bramki. Upadek nie wyglądał groźnie, ale potem okazało się że kolano bardzo ucierpiało i na wakacje musieliśmy zaplanować bardziej płaskie tereny. Kusiły nas zwłaszcza Ardeny.
- Ardeny – niewysokie góry z wijącą się głębokim wąwozem rzeką Semois.
- Park Narodowy Eifel – oferuje możliwość łatwych wędrówek, ścieżki przyrodnicze, punkty widokowe, urokliwe miasteczka. Najładniejsze z nich to MONSCHAU
- Mała Szwajcaria w Luksemburgu – jeśli lubisz podziwiać przyrodę musisz tu przyjechać. Ponad 100 kilometrów tras poprowadzonych wśród przedziwnych formacji skalnych.
Wyruszyliśmy w czwartek 16 lipca. Ceny kempingów za 2 osoby+namiot+samochód.
piątek, 17 lipca
Około południa dotarliśmy na kemping w Kolonii (Campingplatz „Stadt Koeln”, Weidenweg 35. Za 2 noce zapłaciliśmy 48,30 euro). Cudne miejsce w cieniu wielkich platanów z widokiem na Ren.
A rzeka urzekła nas tym, że tętni życiem, trasy rowerowe i piesze wzdłuż brzegów, na wodzie olbrzymie barki towarowe, statki turystyczne, kajaki, łódki. Nam najbardziej podobały się pływające dyskoteki, które widzieliśmy z kempingu i podczas wieczornego spaceru.
sobota, 18 lipca
Centrum odległe jest od kempingu o dobre kilka kilometrów. Żeby coś zobaczyć trzeba skorzystać z komunikacji, stacja metra – kolejki znajduje się po drugiej stronie rzeki. Wybieramy opcję: całodzienny bilet STREFA 1b dla 2-5 osób za 12,50 euro. Automaty w wagonach. Kolejka – tak ją nazwałam ale ona nie da się normalnie opisać. Z pozoru normalny pociąg elektryczny relacji Bonn-Kolonia. Za moment następuje zmiana pantografów i dalej jedzie po mieście jako tramwaj. Za moment szok – wjeżdżamy w tunel i dalej jest to normalny skład metra.
Katedra zachwyca swym ogromem i majestatem, szczególnie, że około 9 rano jest przyjemny chłód i garstka turystów. Nacieszyliśmy się urokiem świątyni i poszliśmy na deptak, który już nie zachwycał, potem spacerowaliśmy „plantami”. Na obiad wróciliśmy na kemping. Wieczorem ponownie udaliśmy się do centrum. A tam tłumy mieszkańców i turystów, wszyscy się weselą, rozmawiają, śmieją się, czasem tańczą i śpiewają. Ludzie młodzi i starzy, w knajpkach i na trawie z butelką piwa czy wina. Ja tłoku nie lubię, ale to było zachwycające, ten nastrój radości i szczęścia i mnie się udzielił.
niedziela, 19 lipca
Zupełnie nieoczekiwanie w nocy przyszła wielka ulewa, dopiero rankiem nieco się przejaśniło. W drodze w Ardeny postanowiliśmy jeszcze zatrzymać w Monschau. To urocze miasteczko uznaliśmy za niezły punkt wypadowy do parku EIFEL. Kemping Perlenau okazał się całkiem spory i zaludniony, wybraliśmy więc najdalszy zakątek przy sosnowym lesie gdzie było i dużo miejsca i cienia. Bliżej było pieszo do miasta, ale niestety daleko do luksusowych łazienek. Wi-Fi bezpłatne, mały basen dla dzieci. Za 5 nocy zapłaciliśmy równo 100 euro.
poniedziałek, 20 lipca
Cały dzień pokrapywało, więc spacerowaliśmy po cudnym Monschau-Altstadt, zebraliśmy informacje, kupiliśmy mapę, a po południu zrobiliśmy zakupy w odległym o kilka kilometrów Simmerath.
wtorek, 21 lipca
Wreszcie wyjrzało słońce. Pojechaliśmy do EINRUHR, ale na krótko, spacer nad rzeką-zalewem oraz na punkt widokowy, żeby „sprawdzić trapery”. Potem pojechaliśmy do Vogelsang i z parkingu pięknym płaskowyżem doszliśmy do ruin wymarłej wioski Wollseifen. A po tem jeszcze kawałek dalej bo cudnie było.
środa, 22 lipca
Samochodem pojechaliśmy do Dreiborn. Z parkingu poszliśmy trasą w kierunku WOLLSEIFEN, potem kierunek EINRUHR, a potem ERKENSRUHR. Przepiękna trasa: początkowo w lesie, potem po płaskowyżu, ale niełatwa, bo po drodze dzikie czereśnie i maliny, jak im się oprzeć?
Zrobiliśmy około 20 kilometrów, ale prawie płasko i krajobrazy takie cudne, stepowe (chociaż nigdy stepów nie widziałam, ale tak mi się skojarzyło).
czwartek, 23 lipca
Objazdowa wycieczka po okolicznych miasteczkach, żadne nie dorównuje „naszemu” MONSCHAU. Pieszą wycieczkę zrobiliśmy z parkingu KERMETER na zaporę URFTSEE, jakieś 3 km w jedną stronę. Jest w pobliżu parkingu fajna nie tylko dla dzieci ścieżka dydaktyczna “Wilde Kermeter”. My zrobiliśmy krótki fragment.
Później trafiliśmy do małego miasteczka HEIMBACH. Zdobyliśmy najwyższy punkt czyli wieżę na zamku (żadnych biletów). Stamtąd podziwialiśmy panoramę Eifeli i po niemiecku dopieszczone brzegi rzeki Rur: ławeczki, mosteczki, trawka przystrzyżona. Ale nas już coś ciągnie do Francji, do Ardenów… Znów deszcze zapowiadają.
Mieliśmy w planach zwiedzanie Akwizgranu i belgijskiego Liege, ale chyba wolimy góry i cuda przyrody. Miasta poczekają jeszcze rok lub dwa.
piątek, 24 lipca
Zwijamy się i ruszamy w Ardeny. Jedziemy powoli, niespiesznie podziwiając belgijskie krajobrazy, wsie i miasteczka. Szczerze mówiąc domy wyglądają dużo gorzej niż w Hrubieszowie. Po południu przyjeżdżamy na kemping PORT-DISEUR w MONTHERME we Francji. Mały, pięknie położony na brzegu Mozeli, za 6 nocy zapłaciliśmy 60 euro, Wi-Fi bezpłatne Carrefour ze 300 metrów. Dobre miejsce na przeczekanie złej pogody. Namiot ustawiliśmy pod dwoma platanami i z dala od innych. Po południu pada, więc jest czas na zakupy i delektowanie się francuskimi smakołykami, dla nas to wino i sery z przewagą tego pierwszego.
sobota, 25 lipca
Rano pada, więc wiele nie zdziałamy. Najpierw wizyta w Office du Tourisme, analiza mapek i innych materiałów, a po południu wycieczka do Charleville-Mézières- nieco większego i ładniejszego miasta w pobliżu
niedziela, 26 lipca
Rano pogoda ładna, ale bez gwarancji. Postanowiliśmy porzucić na moment Ardeny i pojechać do REIMS. Wprawdzie to 100km, ale drogą szybkiego ruchu. Obejrzeliśmy dwie wspaniałe katedry, olbrzymie, przepiękne. Pialiśmy z zachwytu i pytaliśmy „jak oni to zrobili?” . Wieki temu, bez komputerów, dźwigów, dróg i ciężarówek.
I tu też zaskoczenie komunikacyjne – tramwaj bez trakcji elektrycznej napowietrznej zasilany trzecią szyną! I po tych szynach można spokojnie spacerować bez zagrożenia.
W Reims w niedzielę wbrew obawom i ludzi i samochodów było niewiele. Żadnych problemów z parkowaniem, także na bezpłatnych miejscach. A padać zaczęło późnym popołudniem.
poniedziałek, 27 lipca
Cały dzień przelotne deszcze, ale udaje nam się „na sucho” zaliczyć kilka punktów widokowych.
wtorek, 28 lipca
Wreszcie dzień bez deszczu, choć chłodno i pochmurnie. Zrobiliśmy objazdową wycieczkę po okolicznych miasteczkach, aż do GIVEN. Prawdę mówiąc w tych Ardenach nic ciekawego nie znaleźliśmy. Jak wynika z mapy nie ma tam typowych szlaków, tylko krótkie podjazdy/podejścia na punkty widokowe.
środa, 29 lipca
Samochodowa wycieczka wzdłuż Semois, która wpada do Mozeli w Montherme. Piękne przełomy i meandry podziwiamy z licznych punktów widokowych i bulwarów w mijanych miasteczkach. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o SEDAN, ale poza olbrzymim średniowiecznym zamkiem nic ciekawego nie znaleźliśmy. Samego zamku też nie zwiedzaliśmy, bo i późno już było i gorąco.
Ardeny nas rozczarowały, być może dlatego, że szukaliśmy łatwych górskich szlaków. Największą atrakcją tego regionu okazała się dla nas rzeka. Zachwyciła nas swą wielkością, czystością, tym, że wije się nadzwyczaj urokliwie wśród niewysokich, zalesionych pagórków. W miasteczkach pływają po niej łódki i kajaki oraz inne cudawianki. Wzdłuż brzegów ciągną się setki kilometrów drogi spacerowo-rowerowej zgrabnie przechodzącej z jednego brzegu na drugi.
czwartek, 30 lipca
Zwijamy się z Montherme i ruszamy do Luksemburga, do MULLERTHAL. Kemping CASCADE duży, zaludniony, ale całkiem przyzwoity, przesympatyczna obsługa, niestety brak Wi-Fi, za 9 nocy zapłaciliśmy 117 euro. Namiot rozstawiliśmy koło recepcji, nad strumykiem, drzewa nie były zbyt okazałe, ale zapewniały cień. W pobliskiej informacji turystycznej za 4 euro można kupić niezła mapę tego obszaru – bez niej ani rusz. Po południu krótka wycieczka samochodem po okolicy. Domy takie ładne, wszędzie czyściutko, zadbane, ale z zakupami łatwo nie będzie. Mam wrażenie, że łatwiej tu kupić samochód czy pralkę niż świeżą bagietę.
piątek, 31 lipca
Rano wyjazd do Junglinster na zakupy, potem II śniadanie i piesza wycieczka Mullerthal-Consdorf. Zachwycające przejścia w skałach, tunele, jaskinie, takie skalne miasto.
sobota, 1 sierpnia
Rano przeszliśmy szlak Berdorf- Echternach, a wieczorem krótka wycieczka na wodospady Schiessentümpel.
niedziela, 2 sierpnia
Samochodem do Larochette. Stamtąd bardzo sympatyczna trasa , szeroka, wygodna leśna ścieżka, nie tak widowiskowa jak poprzednie, ale prawie bezludna. Potem „zdobyliśmy” zamek, ale bez zwiedzania w środku/3 euro/, bo słoneczko za bardzo przypiekało.
Wieczorem znów cudny spacer po lesie: z kempingu pętelka W2, na końcu której jest punkt widokowy Heringer Burg.
poniedziałek, 3 sierpnia
Samochodem do Berdorf na parking pod skałą. I znów cudny szlak wśród skał przedziwnych.
wtorek, 4 sierpnia
Padało do 11.00, więc poleniuszyliśmy się troszkę, a potem pojechaliśmy do Echternach. Miasteczko sympatyczne, ale bez szału.
środa, 5 sierpnia
Z parkingu w Consdorf wyruszyliśmy w kierunku Echternach. Fragment ROUTE 2 przez Scheidgen, potem trasami rowerowymi i przez pola zamknęliśmy ładną pętelkę. Po południowej sjeście znów niedługi spacer wśród skał.
czwartek, 6 sierpnia
Z parkingu Predigtstuhl /niedaleko Berdorf / poszliśmy podskalnym szlakiem aż do Kalekap. Udało się zamknąć ładną pętlę „łapiąc skróta” niedaleko parkingu.
piątek, 7 sierpnia
Wyruszyliśmy z kempingu w Mullerthal trasą ROUTE 3 do Sannenuhr , potem do Altrier i Route2 do Mullerthal. Pętla długa, ale bardzo sympatyczna, z radością jeszcze raz przeszliśmy najciekawsze fragmenty skalnego szlaku. I tym samym zakończyliśmy tegoroczną wyprawę.
Gorąco polecam region MULLERTHAL! Trudno dokładnie opisywać wszystkie szlaki bo jest ich tu bardzo dużo, świetnie oznakowane.
W najciekawszych miejscach szlaki czasem prowadzone są na 3 piętrach. Na dole ścieżka rowerowa, wyżej zwykła ścieżka po zboczu i ścieżka wśród skał. Trzeba być czujnym, żeby nie przegapić największych atrakcji. Dobra mapa kosztuje tylko 4 euro.
To co miało być najważniejsze w tym wyjeździe czyli Ardeny jak to często bywa okazało się jego najsłabszą częścią. A MULLERTHAL z kolei okazała się jednym z najpiękniejszych miejsc w jakim byliśmy kiedykolwiek.