23 dni. Ceny kempingów podaję dla zestawu 3 osoby+namiot+samochód.
W Monachium kemping miejski znajduje się w zasięgu komunikacji miejskiej. Zostawiamy samochód i korzystamy z komunikacji miejskiej. Całodzienny bilet na komunikację dla rodziny 2+1 kosztował 8 EUR.
Wygodniej kupić taki bilet niż bilety jednorazowe. W ciągu dwóch dni pospacerowaliśmy po Marienplatz, starówce, parku angielskim, ogrodach Schloss Nymphenburg. Atrakcją były też obiekty olimpijskie.
We wtorek rano wyjeżdżamy w strugach deszczu. W Austrii przejaśnia się na tyle, że można podsuszyć namiot. Na osłodę wjeżdżamy do strefy wolnocłowej w Samnaun. Butelka taniego białego rumu i tanie paliwo poprawia humor Jurkowi. Mnie i Eli wystarczają wspaniałe widoki, wjechaliśmy tak wysoko, a tam jeszcze wyższe góry. Cudnie!
Po południu dojeżdżamy do St Moritz, a tu burza z piorunami, że świata nie widać. Planowaliśmy zatrzymać się tu na dłużej, zrobić zaległe wycieczki, ale po raz kolejny już pogoda w St Moritz na to nie pozwala. Przez Malojapass wjeżdżamy do Włoch i zatrzymujemy się na kempingu w pobliżu Chiavenny, niedaleko wodospadu. Następnego dnia zrobiliśmy 3-godzinną wycieczkę do Rif. Savogno, a po południu do Chiavenny.
Ciągle pada…, a więc w drogę, do Aosty, autostradą za całe 15 EUR. Potem do
- Gran Paradiso
piękne, wysokie i zimne góry, szczyty dla nas nieosiągalne chociaż właśnie tam jest ponoć najłatwiejszy do zdobycia czterotysięcznik. Ale jest też sporo ładnych, widokowych szlaków w sam raz na nasze możliwości.
Zatrzymujemy się Cogne– /informacja turystyczna / i na kemping w Valnontey 17 EUR. To niemało, ale jaki widok! Namiot niemalże u stóp lodowca. W nocy okazało się, że lodowiec jest nie tylko piękny, ale również zimny. Rano słoneczko przywróciło nas do życia i ochoczo powędrowaliśmy szlakiem wzdłuż rzeki. Kolejna noc w namiocie na tej wysokości okazała się dla nas biegunem zimna. Od tamtej pory dla naszej trójki synonimem zimna i marznięcia jest słowo „koń”, bo tak wymawia się COGNE.
Następnego ranka zjechaliśmy w dół i znaleźliśmy przesympatyczny kemping w Aoście. Trawka zielona, cieplutko, a wieczorem niebo gwiaździste nad nami. Teraz możemy chodzić po górach!
- Valsavarenche- weszliśmy na „balkon” na 2600 i z daleka podziwialiśmy Gran Paradiso w całej krasie oraz stada koziorożców na wyciągnięcie ręki.
- Val di Rhemes – do Rif Albergo Benevole i trochę dalej.
- Valgrisenche – urzekające dzikie tereny, dojazd do parkingu wąską, krętą drogą „skrajem przepaści” . Miała być tylko krótka przechadzka, bo strasznie wiało, ale pogoda się poprawiła i wyszła nam ładna pętelka do jeziora i powrót górnym balkonem. Na szlaku spotkaliśmy może 10 osób.
Opuszczamy drogie Włochy i przez małą przełęcz Św. Bernarda przybywamy do Francji:
Park National de la Vanoise – góry powyżej trzech tysięcy z lodowcami. W naszym zasięgu są przełęcze na wysokości 2500 -2700. Trasy długie 8-10 godzin marszu, ale jakie widoki!
Zatrzymujemy się na kempingu w Bozel /12 EUR/. Było to 14 lipca, we Francji to święto narodowe. W wieczorem obejrzeliśmy wspaniałe widowisko nad jeziorem: pokaz lotniarzy, laserów i sztucznych ogni. Kolejne dni to wędrówki po górach:
Col Rosset. – Z Pralognan-la Vanoise wjechaliśmy kolejką za 15 EUR na Mont Bochor, dzięki temu spokojnie zrobiliśmy ładną pętelkę do Lac des Vaches i zeszliśmy do parkingu.
Cirque de Genepy: z parkingu les Prioux
szlakiem z la Laisonnay w stronę schroniska, ale nie zapisałam nazwy – trasa bardzo trudna z powodu poziomek, rosnących tak obficie, że nie można było się od nich oderwać, W końcu nie doszliśmy do schroniska, ale trasa bardzo widokowa, wzdłuż wodospadu.
Petit Mont Blanc 2677 m – i co z tego, że mały, zawsze to jednak Mont Blanc. Jesteśmy bardzo dumni z wejścia na ten szczyt choć łatwo nie było: bardzo długie podejście z parkingu Courchevel i krótsze, ale baaaardzo strome zejście przez Col de Saulces. Ela tego dnia postanowiła zostać na kempingu, ma czego żałować.
Pogoda się popsuła, więc pojechaliśmy nad Jezioro Genewskie. Zostaliśmy po francuskiej stronie w EVIAN. Sympatyczny kemping za 12 EUR. Miasto zrobiło dobre wrażenie: czyściutko, wszystko wypielęgnowane, kwiatki, trawniczki, ścieżki, parki, bulwary. Nad jeziorem też znaleźliśmy górę, na którą można wejść: Dent d’Oche/2221/. Warto było trochę się zmęczyć przed długą jazdą do domu. Wracaliśmy przez Belfort, tam nocleg w Formule1 i oczywiście spacer po mieście-twierdzy. Następny nocleg już w Czechach, w Beroun jakieś 30 km przed Pragą. A stamtąd prościutko do domu, do garów, do pracy.