2004. Włochy, Francja. Gran Paradiso i Vanoise. Co prawda czterotysięcznik tylko jeden ale gór powyżej trzech tysięcy bez liku.

23 dni. Ceny kempingów podaję dla zestawu 3 osoby+namiot+samochód.

 W Monachium kemping miejski znajduje się w zasięgu komunikacji miejskiej. Zostawiamy samochód i korzystamy z komunikacji miejskiej. Całodzienny bilet na komunikację dla rodziny 2+1 kosztował 8 EUR.

Wygodniej  kupić taki bilet niż bilety jednorazowe. W ciągu dwóch dni pospacerowaliśmy po Marienplatz, starówce, parku angielskim, ogrodach Schloss Nymphenburg. Atrakcją były też obiekty olimpijskie.

We wtorek rano wyjeżdżamy w strugach deszczu. W Austrii przejaśnia się na tyle, że można podsuszyć namiot. Na osłodę wjeżdżamy do strefy wolnocłowej w Samnaun. Butelka taniego białego rumu i tanie paliwo poprawia humor Jurkowi. Mnie i Eli wystarczają wspaniałe widoki, wjechaliśmy tak wysoko, a tam jeszcze wyższe góry. Cudnie!

Po południu dojeżdżamy do St Moritz, a tu burza z piorunami, że świata nie widać. Planowaliśmy zatrzymać się tu na dłużej, zrobić zaległe wycieczki, ale po raz kolejny już pogoda w St Moritz na to nie pozwala.  Przez Malojapass wjeżdżamy do Włoch i zatrzymujemy się na kempingu w pobliżu Chiavenny, niedaleko wodospadu. Następnego dnia zrobiliśmy  3-godzinną  wycieczkę do Rif. Savogno, a po południu do Chiavenny.

Ciągle pada…, a więc w drogę, do Aosty,  autostradą za całe 15 EUR. Potem do

  • Gran Paradiso

piękne, wysokie i zimne góry, szczyty dla nas nieosiągalne chociaż właśnie tam jest ponoć najłatwiejszy do zdobycia czterotysięcznik. Ale jest też sporo ładnych, widokowych szlaków w sam raz na nasze możliwości.

Zatrzymujemy się Cogne– /informacja turystyczna / i na kemping w Valnontey 17 EUR. To niemało, ale jaki widok! Namiot niemalże u stóp lodowca. W nocy okazało się, że lodowiec jest nie tylko piękny, ale również zimny. Rano słoneczko przywróciło nas do życia i ochoczo powędrowaliśmy  szlakiem wzdłuż rzeki. Kolejna noc w namiocie na tej wysokości okazała się dla nas biegunem zimna. Od tamtej pory dla naszej trójki synonimem zimna i marznięcia jest słowo „koń”, bo tak wymawia się COGNE.

Następnego ranka zjechaliśmy w dół i znaleźliśmy przesympatyczny kemping w Aoście. Trawka zielona, cieplutko, a wieczorem niebo gwiaździste nad nami. Teraz możemy chodzić po górach!

  • Valsavarenche- weszliśmy na „balkon” na  2600 i z daleka podziwialiśmy Gran Paradiso w całej krasie oraz stada koziorożców na wyciągnięcie ręki.
  • Val di Rhemes – do Rif Albergo Benevole i  trochę dalej.
  • Valgrisenche – urzekające dzikie tereny, dojazd do parkingu wąską, krętą drogą „skrajem przepaści” . Miała być tylko krótka przechadzka, bo strasznie wiało, ale pogoda się poprawiła i wyszła nam ładna pętelka do jeziora i powrót górnym balkonem. Na szlaku spotkaliśmy może 10  osób.

Opuszczamy drogie Włochy i przez małą przełęcz Św. Bernarda przybywamy do Francji:

Park National de la Vanoise – góry powyżej trzech tysięcy z lodowcami. W naszym zasięgu są przełęcze na wysokości 2500 -2700. Trasy długie 8-10 godzin marszu, ale jakie widoki!

Zatrzymujemy się na kempingu w Bozel /12 EUR/.  Było to 14 lipca, we Francji to święto narodowe. W wieczorem obejrzeliśmy wspaniałe widowisko nad jeziorem: pokaz lotniarzy, laserów i sztucznych ogni. Kolejne dni to wędrówki po górach:

Col Rosset. – Z Pralognan-la Vanoise wjechaliśmy kolejką za 15 EUR na Mont Bochor, dzięki temu spokojnie zrobiliśmy ładną pętelkę do Lac des Vaches i zeszliśmy do parkingu.

Cirque de Genepy: z parkingu les Prioux

szlakiem z la Laisonnay w stronę schroniska, ale nie zapisałam  nazwy –  trasa bardzo trudna z powodu  poziomek, rosnących tak obficie, że nie można było się od nich oderwać, W końcu nie doszliśmy do schroniska, ale trasa bardzo widokowa, wzdłuż wodospadu.

Petit Mont Blanc 2677 m – i co z tego, że mały, zawsze to jednak Mont Blanc. Jesteśmy bardzo dumni z wejścia na ten szczyt choć łatwo nie było: bardzo długie podejście z parkingu Courchevel  i krótsze, ale baaaardzo strome zejście przez Col de Saulces. Ela tego dnia postanowiła zostać na kempingu, ma czego żałować.

Pogoda się popsuła, więc pojechaliśmy nad Jezioro Genewskie. Zostaliśmy po francuskiej stronie w EVIAN. Sympatyczny kemping za 12 EUR. Miasto zrobiło dobre wrażenie: czyściutko, wszystko wypielęgnowane, kwiatki, trawniczki, ścieżki, parki, bulwary. Nad jeziorem też znaleźliśmy górę, na którą można wejść: Dent d’Oche/2221/. Warto było trochę się zmęczyć przed długą jazdą do domu. Wracaliśmy przez Belfort, tam nocleg w Formule1 i oczywiście spacer po mieście-twierdzy. Następny nocleg już w Czechach, w Beroun jakieś 30 km przed Pragą. A stamtąd prościutko do domu, do garów, do pracy.

⇐ poprzedni wpis                                                  kolejny ⇒

⇐ strona główna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *