Trwają wakacje. Trzeba uważnie planować wyjazdy, wyszukiwać miejsca atrakcyjne ale i odludne. Na szczęście nie jest to zbyt trudne w tej naszej części kraju. To jest ten plus dodatni mieszkania na końcu świata ?.
Piątek, 23 lipca 2021 roku.
Po 15 wyruszyliśmy w kierunku Horyńca Zdroju. Na nasze ulubione miejsce postojowe dotarliśmy przed osiemnastą. W sam raz na spacer po parku zdrojowym i nowym deptaku w okolicach pływalni. Deptak, tak niedawno oddany do użytku, pięknieje z każdym tygodniem. Najszybciej urosły kwiaty, krzewy i drzewa aż tak się nie śpieszą.
Sobota, 24 lipca 2021 roku.
Rano jeszcze przed ósmą pospacerowaliśmy po parku zdrojowym i jeszcze trochę po mniej dostępnym, za to mrocznym i tajemniczym parku przy sanatorium Bajka.
Pojechaliśmy potem do Cieszanowa rozejrzeć się przy zalewie. Jest tam przygotowane miejsce dla kamperów, ale cena 100 złotych za dobę jest dla nas nieakceptowalna. Aż tak atrakcyjne miejsce to nie jest.
Tym razem postanowiliśmy objechać Puszczę Solską od strony południowej. Zdecydowanie mniej znane nam są te miejsca a w porównaniu z północnym skrajem Puszczy można zaryzykować stwierdzenie, że infrastruktura turystyczna praktycznie tu nie istnieje.
Mieliśmy nie lada kłopoty ze znalezieniem dojazdu do Borowych Młynów czy inaczej Borowca Leśniczówki. Jest to przepięknie położona osada w samym sercu lasów. Od strony północnej można tam dojechać samochodem kilkunastokilometrową fatalną, ale to naprawdę fatalną drogą publiczną z Suśca. Jest też piękna asfaltowa „leśna” droga z Błudka ale dostępna tylko dla rowerów. Chyba, że ktoś nie boi się mandatów lub ma znajomości w Lasach Państwowych.
Od strony południowej też nie było łatwo. Najprostsza wydawałoby się droga z Zamchu szybko staje się „leśną” z zakazem ruchu. Nam udało się w końcu dojechać przez Borowiec. Utwardzona droga wiejska kończy się tuż przed lasem i dalej kilka kilometrów jedzie się gruntową piaszczystą drogą przez las. To są właśnie te polskie paradoksy. Piękne asfaltowe drogi zamknięte dla ruchu ale jechać „żywcem” przez las – proszę bardzo.
A czy warto było tak się męczyć? Warto. To było właśnie to czego szukaliśmy! Łączka nad rzeką Tanew z łagodnym zjazdem, przecudne miejsce na odpoczynek dla rowerzystów, kajakarzy i, od dzisiaj, kamperowców.
Dzień był upalny, więc za dużo nie pospacerowaliśmy. Trochę pobrodziliśmy w piekielnie zimnej wodzie. Miło było powspominać – w miejscu tym, jako członkowie studenckiego klubu kajakowego, wielokrotnie kończyliśmy spływy po szumach na Tanwi. Tylko, że w miejscu gdzie kiedyś paliliśmy ogniska rosną już kilkudziesięcioletnie drzewa…
Zaległości w spacerach nadrobiliśmy wieczorem w Józefowie. Ścieżką od źródeł doliną Nepryszki dotarliśmy najpierw do jednego zalewu, potem do drugiego a potem … telefon od znajomych: gdzie jesteście, przyjeżdżamy. Kampera ustawiliśmy w miejscu zwanym przez nas „między sosnami” i tam przyjmowaliśmy gości.
Niedziela, 25 lipca 2021 roku.
Wczesnym rankiem podjechaliśmy na parking przydrożny w miejscowości Józefów Roztoczański. Z parkingu w kierunku Senderek prowadzi niebieski szlak. Wybraliśmy się nim, by ponownie zobaczyć sztolnie. Ponoć jest tam królestwo nietoperzy o czym informują stosowne tablice.
Powrót zielonym szlakiem.
Przyjemny spacerek po lesie, w sumie jakieś 11 kilometrów.
Robiło się coraz bardziej gorąco. Upał zelżeje pewnie dopiero wieczorem, ale wieczorem to my powinniśmy być już w domu. Nie ma na co czekać. Wracamy.