Kręta droga do Lublina.

Na takie zwykłe, weekendowe wyjazdy zawsze mamy w zanadrzu kilka nieodległych miejsc wypatrzonych podczas googlowania. Czekają na odpowiednią chwilę. I taka chwila właśnie nadeszła w sobotni poranek, gdy po fatalnym piątku ujrzeliśmy czyste niebo, a termometr optymistycznie wskazywał poniżej 20 stopni. Wybór padł na Skierbieszowski Park Krajobrazowy.  Zaciekawił nas opis szlaku „Stryjowskie Debry”

Sobota, 7 sierpnia 2021 roku.

Pojechaliśmy do Kryniczek, kampera zostawiliśmy w cieniu pod drzewem, niedaleko przystanku autobusowego i pieszo ruszyliśmy na szlak wokół tej miejscowości. Najpierw asfaltową, potem zwykłą polną drogą z rozległymi widokami. Okazało się za chwilę, że nasza trasa w znacznej części biegnie wspólnie ze szlakiem Camino de Santiago, którego polska odnoga – jeżeli wierzyć opisom – zaczyna się właśnie w tym miejscu.

Drogowskazy z charakterystycznym motywem muszli doprowadziły nas wkrótce do ładnie urządzonego miejsca wypoczynkowego na wzgórzu. Najpierw dotarliśmy do wiaty turystycznej, przy której stoi tablica z regulaminem użytkowania wieży widokowej. Tyle że żadnej wieży nie widać! I żadnych wskazówek w jakim kierunku jej szukać. I choć była nieźle ukryta, udało nam się ją odnaleźćJ. Trzeba iść ze dwieście metrów polną drogą wzdłuż brzozowego zagajnika i tuż za nim skręcić w lewo.

Ta trudna do znalezienia platforma widokowa jest przepięknie położona. Na górze piękne widoki, na dole szerokie ławy wygodne do siedzenia, a nawet i do spania. Oczywiście jest też informacja, że właśnie jesteśmy na początku szlaku Św. Jakuba. Jest też mapa to obrazująca.


Kanapki w takim miejscu smakowały wybornie.

Słońce prażyło coraz śmielej. Docelowo szlak miał nas doprowadzić wzdłuż stawów do kościółka, a stamtąd niestety asfaltem przez wieś do zamknięcia pętli. Upał i asfalt nie najlepiej się kojarzą, więc od razu skróciliśmy trasę idąc polną drogą prosto w dół, w stronę kampera. Przy okazji obejrzeliśmy teren przy źródełku w centrum wsi. Jest to pomnik przyrody.

Okazało się, że to właśnie tu schowane są tablice i mapy  dotyczące szlaku „Stryjowskie Debry”! I stąd właśnie powinno się szlak zaczynać.

Podjechaliśmy potem do źródełka św. Niepomucena. Niby woda ma tam cudowne moce uzdrawiające, ale do oglądania jest tam niewiele. Dużo ciekawszy był zupełnie zdziczały park dworski kilkaset metrów dalej, do którego można dojść niebieskim szlakiem.

Sam dwór jest nieco zrujnowany i niedostępny, jak to często bywa w prywatnych rękach. Wielkie wrażenie zrobiła za to sosna rosnąca blisko bramy. Z pewnością zasługuje na tą swoją zieloną tabliczkę z oznaczeniem pomnika przyrody.

Kolejnym etapem naszej wyprawy była Izbica. Wiele razy przejeżdżaliśmy przez tę miejscowość, ale tylko główną drogą. Ot zwykłe, rozjeżdżane przez tysiące samochodów miasteczko.

Tym razem skręciliśmy w bok z głównej drogi w kierunku Tarnogóry i wszystko się zmieniło. Na korzyść oczywiście. Przy malutkim zalewie jest parking i śliczna ścieżka dookoła. Idealne miejsce na leniwy spacerek. Warto też się przejść kawałek dalej i popatrzeć z mostu na Wieprz i na stary młyn, niedostępny niestety.

Dostępna za to jest Pałacowa Przystań w Tarnogórze (tuż za Izbicą). Z przyjemnością zjedliśmy obiad i przy okazji obejrzeliśmy małe zoo. Zwabił nas tam ryk osiołka, najwyraźniej spragnionego towarzystwa. Było tam i więcej zwierzyny ale ku naszemu wielkiemu zdumieniu ujrzeliśmy dwa prawdziwe kangury! Niebywałe! Wielka rzadkość.

Jadąc dalej w kierunku Piask wstąpiliśmy do Bobliwa. Urokliwa wioska w pagórkowatym terenie, jest tu nawet niewielki stok narciarski.

Lokalne drogi jakimi poruszaliśmy się jadąc do Piask były atrakcyjne widokowo, ale i mocno zróżnicowane nawierzchniowo. Zatrzymywaliśmy się na krótko w:

Częstoborowice – spodobało się nam wejście do kościoła krytymi schodami, podobne jak w Radecznicy.

Rybczewice – jest tu ładny zalew, którego niestety nie obeszliśmy wkoło, jak to mamy w zwyczaju, ponieważ zbliżał się wieczór. Jest też park i zabudowania podworskie.

Rozważaliśmy nawet nocleg w tym ładnym miejscu, ale jednak zdecydowaliśmy się na przejazd do Lublina, tam nas czekało z pewnością więcej wieczornych atrakcji.

W planie był postój na polecanym przez park4night parkingu przy Aqua Lublin, ale akurat tego dnia przez mecz na stadionie Motoru dojazd był zablokowany. Szybko zdecydowaliśmy się na przejazd pod Chatkę Żaka. Studenci mają wakacje, do sesji poprawkowej jeszcze daleko…? Intuicja nas nie zawiodła! Na sporym parkingu były ze dwa auta, cisza i spokój. Wieczorem czekał nas długi spacer na deptak i Stare Miasto, cudownie gwarne w ciepły sierpniowy wieczór.

Niedziela, 8 sierpnia 2021 roku.

Niedzielny poranek wykorzystaliśmy na spacer po miasteczku akademickim i wspominanie studenckich czasów. Akademiki niby te same, ale wokół dużo się zmieniło. Przybyło knajp, sklepów. Studenci pewnie mają teraz pieniądze.

Po śniadaniu pojechaliśmy do Ogrodu Botanicznego. Prezentuje się znakomicie! Starannie wypielęgnowane klomby, piękne drzewa i krzewy. Cudnie!

Dodatkową atrakcją było Święto Pszczół, przygotowano kilka pawilonów edukacyjno-degustacyjnych. Różne gatunki miodu, wyroby z wosku, produkty lecznicze, wystawa roślin miododajnych a nawet przepyszne lody, oczywiście na miodzie.

Po obiedzie namówiłam Jurka na odwiedzenie Politechniki Lubelskiej. Jego dawna uczelnia zrobiła wspaniałe wrażenie! Nowy budynek rektoratu w pięknym parku. Obiekty sportowe. Wielki parking.

Aby to zobaczyć trzeba zajrzeć w głąb. Od strony ulicy Nadbystrzyckiej zmian nie widać, zasłaniają je fasady starszych uczelnianych budynków.

W drodze do domu zatrzymaliśmy się na chwilę w Piaskach. Zaintrygowała nas budowla na wzgórzu widoczna z trasy szybkiego ruchu. Na miejscu okazało się, że dzięki unijnym funduszom zagospodarowano pięknie teren wokół ruin zboru kalwińskiego „Kościelec”. Pojawiły się alejki, wiaty turystyczne, plac zabaw, parking.  

Niby nic specjalnego, ale warto zatrzymać się na pół godziny. Warto poczytać ciekawie przygotowane tablice informacyjne dotyczące historii tego regionu. Warto popatrzeć ze wzgórza na rozległe stawy. Jedyne co nam brakowało to ścieżki groblą między stawami do centrum miejscowości. A może taka niedługo powstanie?

2 thoughts on “Kręta droga do Lublina.

  1. Brat says:

    Uwielbiam czytać wasze opisy kamperowych wyjazdów! Niestety, czyta mi się coraz trudniej (nie tylko z powodu starości 😉 ), z uwagi na, moim zdaniem, kolorem czcionki niezbyt skontrastowanym z kolorem podłoża… po ludzku mówiąc – czy możecie używać czcionki CIEMNIEJSZEJ?
    Uściski – Marian Kopiec

    • brzozblog says:

      Witam, słuszna uwaga ale szybkie sprawdzenie możliwości edytora pokazało, że to nie takie proste. Ilość czcionek jest żałosna. Być może jest to zaszyte gdzieś głębiej. Sprawdzimy. Dziękuję za dobre słowo, cieszę się, że ta cała dłubanina nie jest na darmo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *