2005. Francja. Pora odpocząć od lodowych gigantów. Masyw Centralny kraina wulkanów.

Region na południe od Clermont- Fernand. Góry niewysokie, o kształtach dla nas zupełnie nietypowych (stożki wulkaniczne), wędrówki  łatwe i przyjemne, wśród łąk i pastwisk. Podczas tej wyprawy zdobywaliśmy szczyty /a nie tylko przełęcze/. Przyjemne też były ceny kempingów: 6-10 EUR za 2 osoby+namiot+samochód,  a  standard dużo wyższy niż na Lazurowym Wybrzeżu.

Nasze dziecko kochane już w zimie oznajmiło, że nie chce jechać z nami na wakacje, że wolałaby na jakiś obóz  młodzieżowy. Przejrzałam strony biur podróży i znalazłam ciekawą  ofertę Almaturu – trzy tygodnie kursu języka niemieckiego w Augsburgu, mieszkanie u rodziny niemieckiej, dojazd własny. Czasu było wystarczająco dużo na załatwienie wszystkich formalności. Pomysł okazał się genialny. Ela była zachwycona mieszkaniem u państwa F.- bardzo miłych i wesołych starszych ludzi, którzy rozmawiali z nią a w soboty i niedziele zabierali  na wycieczki albo do swoich dorosłych już dzieci. Codziennie chodziła na zajęcia do szkoły językowej, spotykała się z rówieśnikami, jednym słowem cały czas rozmawiała tylko po niemiecku. Zrobiła bardzo duże postępy. Parę złotych to kosztowało, ale pożytku z tego było naprawdę wiele. Jadąc po drodze zostawiliśmy więc  dziecko u „rodziny zastępczej” w Augsburgu i obiecaliśmy zameldować się za trzy tygodnie.

Dwa dni zwiedzaliśmy Strasburg. Jednodniowy  bilet na /super/ komunikację 3,2 EUR. Piękne miasto, rzeka, ukwiecone mostki, kościółki, kamieniczki.

A wieczorem iluminacje: światło-dźwięk na wielkim moście. Potem zmierzamy w kierunku Masywu Centralnego. Po drodze zwiedzamy wielką katedrę w Troyes i zatrzymujemy się na nocleg w

  • Vezelay –   wzgórze i romańsko-gotycki kościół pielgrzymkowy La Madeleine,  arcydzieło architektury romańskiej wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, następny dzień przejazd w okolice
  • Puy – de – Dome –szczyt najwyższego wulkanu o charakterystycznym kształcie zwieńczony wieżą telewizyjną.Wycieczka łatwa i przyjemna (niecała godzina  podejścia). Ludzi sporo: jeżdżących na rowerach, chodzących  i latających. Z góry przepiękny widok na sąsiedniego puja, a więc po solidnym wypoczynku ruszamy w jego kierunku. Odległości niewielkie, jest czas i okrążyć wulkan i zejść na dół i jeszcze posiedzieć na trawce. A wieczorem spacer w Clermont – Fernand. Samo miasto niespecjalnie nas zachwyciło.

Kolejny etap to:   Massif du Sancy

la Bourboule – małe miasteczko, duży park, w sobotę rano był wielki targ, wieczorem pokaz sztucznych ogni. Przyzwoity Camping Municipal za 8,65. Pogoda nie rozpieszczała albo piekielny upał albo deszcz albo wiatr. Ale udało się zrobić kilka sympatycznych wycieczek:

– z parkingu przy drodze D609 przez la Banne d’Ordanche do Puy Gros;

– mała pętelka z najwyższym szczytem Masywu Centralnego Le Puy de Sancy rozpoczęta z parkingu w Mont Dore;

– i znowu Le Puy de Sancy, ale z innej strony – z parkingu przy drodze D36 w dolinie La Valle de Chaudefour – przepięknie;

– z parkingu na Col de la Croix Mirand (droga D996) na Puy de l’Angle – strasznie wiało.

 

Następny etap:   Monts du Cantal

Zatrzymujemy się na kempingu w Murat – 5,50 euro dziennie. Kemping bardzo przyjemny i ładnie położony. Wycieczki:

– z parkingu na Pas de Peyrol (D680) przez Puy Mary na Puy de Peyare Arse i z powrotem;

– z parkingu na Col de Prat de Bouc (D39) na najwyższą górę Masywu  Plomb du Cantal. W trakcie tej wycieczki Jurek zaczął narzekać na bolące wiązadło kolana lewej nogi. Kontuzja ta pogłębiła się później i zdeterminowała do końca kształt naszej wyprawy.

– z drogi D17 na Puy Chavaroche – trasa łatwa i widokowa.

Przenosimy się do Le Puy-en-Velay. To też Masyw Centralny.Przepiękne miasto otoczone stożkami wulkanicznymi. Największe wrażenie robi kaplica zbudowana na stromej skale, pięknie oświetlona nocą. Kemping znajduje się pod tą skałą.

Z  Le Puy przenosimy się do Canyon du Verdun, ale po drodze mamy dwa miejsca, których nie możemy ominąć:

  • Uzes – urocze renesansowe miasteczko
  • Pont du Gard słynny rzymski akwedukt. Mus to zobaczyć, chociaż ludzi dużo, parkingi płatne i zatłoczone.

Z Pont du Gard jechaliśmy  D100 przez Avignon i  Apt. Zrobiło się późno więc zatrzymaliśmy się na pierwszym napotkanym kempingu w Forcalquier. Jakże pięknym okazało się to miejsce, z cytadelą i kaplicą na wzgórzu. Poszliśmy tam tuż przed zachodem słońca, było cudnie. Takie nieprzewidziane postoje często pokazują, że nie zawsze warto kurczowo się trzymać planu. Tyle jest jeszcze miejsc nieznanych a urokliwych.

Następnego dnia dojeżdżamy do Moustiers-Sainte-Marie. Z kempingu wyglądało na kamienne miasto ledwo przyczepione do skały, ale o dziwo w środku było wszystko co trzeba i kościół i knajpki i sklepy.

Cały następny dzień oglądamy /co chwila zatrzymujemy się i piejemy z zachwytu/ Grand Canyon du Verdun – tego nawet nie próbuję opisać. Jeżeli będziecie kiedyś w pobliżu choćby na Lazurowym Wybrzeżu – koniecznie ! I nie zapomnijcie latarek – zejście w dół kanionu prowadzone jest serią ukośnie w dół wykutych w skale sztolni. Bez obaw, prowadzi tamtędy szlak turystyczny.

Pora wracać do domu, ale musimy jeszcze sprawdzić co to za góry  Ecrins. Z drogi N85między Gap a Grenoble w miejscowości S-Firmin skręcamy na D985A i znajdujemy cudny, otoczony wysokimi górami, prawie pusty kemping le Bourg. Dalej droga prowadzi już tylko do Chalet-Hotel du Gioberney . Przy schronisku jest ładne jezioro, wielki parking i początek kilku szlaków. Ale to musi poczekać do następnego roku (kontuzja kolana). Wiemy jedno: warto tu wrócić!

W Augsburgu Ela jest naszym przewodnikiem po uroczej starówce. Wracamy przez Czechy, więc obowiązkowo postój w Pradze i spacer na niemiłosiernie zatłoczony Most Karola. Gdzie tam tej Pradze do naszych gór. Ale to dopiero za rok.

⇐ poprzedni wpis                                                    kolejny ⇒

⇐ strona główna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *