2013. Francja. Mercantour. To właśnie te ośnieżone szczyty widać z plaż Lazurowego Wybrzeża.

Mercantour to zaskakujące góry. Zwane też są Alpami Nadmorskimi. Ale niech ta nazwa was nie myli. Różnice temperatur pomiędzy nieodległym Lazurowym Wybrzeżem a miejscowościami w górach sięgały 20 stopni.

Ceny kempingu podaję dla 2 osób + namiot + samochód, bez elektryczności, ponieważ mamy przetwornicę. To wystarcza do podładowania baterii i oświetlenia, a gotujemy na gazie.

Wycieczki górskie zajmowały nam 5-7 godzin + dojazd 30-40 minut.

Sobota,  6 lipca

Jak zwykle wyruszamy raniutko z Krakowa. Dłuższy postój zaplanowaliśmy w Zgorzelcu: spacer po starówce Goerlitz i pyszny obiadek w Zagrodzie Kołodzieja.

Miły wieczór spędziliśmy w uroczym Regensburgu.

Niedziela, 7 lipca

Tym razem omijamy drogi płatne w Austrii i Szwajcarii by nacieszyć oczy pięknymi górskimi widokami. Na naszej trasie znalazły się: Garmisch-Partenkirchen, Sankt Moritz, Chiavenna, Mediolan. Dalej pojechaliśmy już autostradą aż do Cuneo. Potem skierowaliśmy się na Col di Tende. Nie trzeba jechać na samą przełęcz, jest tunel, ruch jednostronny, więc wahadełko.

Około 18 dotarliśmy do miasteczka Tende już na terenie Mercantour. Kemping nad rzeką, dużo miejsca, dużo cienia, mało ludzi i mało pieniędzy. Za 10 dni pobytu (2 osoby+namiot+auto) zapłaciłam 79 euro. Łazienki przeciętnej urody, ale gorąca woda stale dostępna. Koło nas była latarnia, więc nawet nie rozciągaliśmy oświetlenia do czytania wieczorami. W recepcji tylko po francusku.

Poniedziałek, 8 lipca

Pierwsze kroki skierowaliśmy do Office du Tourisme, dostaliśmy komplet materiałów dotyczących całej doliny: największe atrakcje, ciekawe miejsca, imprezy. W pobliskim Tabaku kupiliśmy dwie dokładne mapy  (1:25 000) VALLE DE LA ROYA oraz VALLE DE LA VESUBIE.

Na górską wycieczkę już za późno więc zwiedziliśmy pobliskie miasteczko La Brigue. Wąskie i strome uliczki, kamienne domy, cisza i spokój. Lubimy takie klimaty!

Wieczorem spacer po „naszym” TENDE. Przeurocze miasteczko na zboczu góry, ciągle zadziwia nas jakim cudem na tak małej przestrzeni znalazło się miejsce i na parkingi i place zabaw i „skróty” dla pieszych.

Największą atrakcję Tende jest kościół z XV wieku: cudowne stare wnętrze, podłoga z kamiennych płyt, stare drewniane ławki, ambona, przepiękne freski, obrazy, szlachetne złocenia,  żadnych błyskotek. Prawdziwy zapach przeszłości. I tylko dyskretne oświetlenie przypomina, że to jednak nie piętnasty wiek.  Wszystko otwarte, można wejść do środka, usiąść w ławce, uklęknąć przy ołtarzu nawet drzwiczki na ambonę nie były zamknięte.

Wtorek, 9 lipca

Pogoda niepewna, ciepło, ale pochmurno więc jedziemy nad morze. Jak zwykle wybieramy drogę nie najkrótszą tylko widokową:  D6204 Gorges de Saorge – D2204 – Col de Brouis – Sospel – Menton. Ręce bolą od kręcenia kierownicą, ale jakie krajobrazy!!!

W Mentonie małe zakupy, spacer, plaża, kąpiel. To było nawet sympatyczne. Zachęceni urodą Lazurowego wybrzeża postanowiliśmy odwiedzić San Remo. A tam tłok, ścisk, zero miejsca do zaparkowania, miliony ludzi, samochodów i bzyków. Może to i ładne miasto, ale zobaczyć tego się nie da. Chyba, że o 4 nad ranem. Morze jednak zdecydowanie nie dla nas. Wróciliśmy do Mercantour i Tende najkrótszą z możliwych dróg: z Ventimiglii S20 – Olivetta-San-Michele – Breil-sur-Roya. Różnica temperatur pomiędzy “naszym” Tende a wybrzeżem wynosiła powyżej 20 stopni.

Środa, 10 lipca

Rano piękna pogoda więc ruszamy do CASTERINO. W St. Dalmas de Tende w prawo droga D91. Od strony Tende oznaczenie niewidoczne, trzeba pilnować skrętu w prawo jak miniemy skręt w lewo na La Brigue. Ładna droga, Casterino malutkie, ale jest wspaniały Adrenalina Park. My nie korzystamy, ale widać, że to świetna zabawa i dla dzieci i dla dorosłych. Rozległy teren i mnóstwo fajnych urządzeń: mostki, kładki, beczki, drabinki, zjazdy na linie.

Wybraliśmy szlak na Lacs Jumeaux. Niestety pogoda się popsuła, burzę przeczekaliśmy, ale deszcz padał coraz mocniej i po niecałej godzinie marszu musieliśmy zawrócić.

Po południu w Tende było już słonecznie więc poszliśmy na Ciapelle, którą tak pięknie widać z naszego kempingu. Prowadzi tam wprawdzie Via Ferrata z wiszącym nad przepaścią mostem ale my poszliśmy jednak zwykłym szlakiem. Łatwo i przyjemnie, a z góry piękne widoki.

Czwartek, 11 lipca

Słońce świeci więc ruszamy na szlak, z którego wczoraj zawróciliśmy. Słynne rysunki naskalne były ledwie widoczne, ale okolica przepiękna.  Kiedy już wracaliśmy była niezła  ulewa, na szczęście przeczekaliśmy ją pod daszkiem przy nieczynnym w tym sezonie schronisku.

Piątek , 12 lipca

Ponownie jedziemy do Casterino i pniemy się wyżej (przez mostek, za hotelem gdzie jest już zakaz wjazdu dla autobusów). Z górnego parkingu kierujemy się kamienistą drogą do VALMASQUE. Do samego schroniska nie idziemy tylko dalej i wyżej do kolejnych jezior. Najładniejsze jest oczywiście to trzecie z kolei Lac du Basto. Droga do niego w dużej części wiodła po śniegu. Było takie jedno urocze przejście między skałą a odstającym od niej ogromnym płatem śniegu. Śnieg w Mrcantour czyli Alpach Nadmorskich

Sobota, 13 lipca

Z La Brigue wybieramy szlak na Colla Rosa. Na mapie wyglądał zachęcająco, ale naprawdę była to wąska zarośnięta ścieżka. Za to przeróżne rośliny, kwiaty, krzewy. Nacieszyliśmy się zapachami i kolorami i zawróciliśmy w dolinę. Poszwendaliśmy się jeszcze po okolicznych uroczyskach: a to kapliczka, a to most kamienny, po którym mogły maszerować rzymskie legiony.

Wieczorem w Tende zaczęło się świętowanie: fajerwerki i spektakl na rynku.

Niedziela, 14 lipca

Święto narodowe w malutkim Tende było dla nas wielką atrakcją. Przemarsz z orkiestrą dętą na czele, grupa mieszkańców w ludowych strojach, pięknie przystrojone konie, przejazd pojazdów służb ratowniczych, pokazy żonglowania chorągwiami, tańce, śpiewy. Jednym słowem kolorowo i radośnie. Za to uwielbiamy Francję!

Poniedziałek, 15 lipca

Ponownie pojechaliśmy w kierunku Casterino, ale zatrzymaliśmy się na parkingu przy zaporze i wybraliśmy szlak do Refuge des Merveilles. Przy wielkim schronisku-hotelowisku poszliśmy w lewo szeroką i wygodną drogą aż do refuge, a potem kolejnego jeziora. Wróciliśmy ścieżką po lewej stronie wodospadu i potoku. A tam znów ukwiecone łąki i cudne zapachy.

Wtorek, 16 lipca

Samochodem na Col de Tende. Tuż przed wjazdem do tunelu skręciliśmy w lewo w ładną asfaltowa drogę, która robiła się coraz węższa i stromsza. Niektóre zakręty trzeba było na dwa razy brać. W połowie drogi skończył się asfalt, droga ciut szersza (minęliśmy dwóch rowerzystów), ale szutrowa. Doprawdy nasz samochód ma wiele cierpliwości! Wyjechaliśmy jakoś na tę przełęcz, ale stanowczo odradzam wjazd na nią od strony francuskiej. Lepiej przejechać tunelem do Włoch, stamtąd jest bardzo wygodna droga, którą wróciliśmy. Na wjazd do tunelu czekaliśmy może 15 minut.  Z Col de Tende zrobiliśmy piękną wycieczkę do  Fort Central i dalej do Fort Tabourde, wróciliśmy słabo oznakowaną ścieżką (na mapie czarna przerywana linia). Trasa długa, ale łatwa i widokowa.

Środa, 17 lipca

Opuszczamy nadzwyczaj tani i sympatyczny kemping w Tende i ruszamy na podbój kolejnej doliny. Postanowiliśmy po drodze jeszcze raz zahaczyć o morze. „Prostą” drogą do Ventimiglii. Cudem znalazło się miejsce na parkingu ze dwa kilometry od centrum, ale przy plaży. Miejsce nawet fajne, dzika plaża, ludzi mało, ale skwar taki, że tylko kąpiel w morzu, zimny prysznic i w drogę, z powrotem do Mercantour. Przejazd do St-Martin-Vesubie przez Col de Turini byłby niewątpliwie wielką atrakcją gdyby nie straszna ulewa i burza z piorunami. Na szczęście dojechaliśmy na miejsce już po burzy. Z trzech kempingów wybraliśmy Camping La Ferme St Joseph. Cena 19.50 euro. Przyzwoite łazienki, Wi-Fi, pani mówi po angielsku, ładne miejsca, drzewka owocowe, kwiatki, piękne góry wokoło. Mimo tego jakoś nie za bardzo nam się tam podobało.

Czwartek, 18 lipca

Rano pochmurno więc objazdowa wycieczka po okolicznych średniowiecznych miasteczkach budowanych na zboczach gór.

Piątek, 19 lipca

Pojechaliśmy do le Boreon i stamtąd na kolejny parking gdzie kończy się asfalt a zaczyna szutrowa droga. Z parkingu wybraliśmy szlak na Lac des Adus. Fajnie się szło więc odpoczęliśmy przy jeziorze i poszliśmy dalej na Col de la Vallette. Podziwialiśmy piękne widoki zanim się zachmurzyło a wielka ulewa złapała nas już w namiocie.

Sobota, 20 lipca

Ponownie do la Boreon. Tym razem przy zaporze pojechaliśmy w prawo i na parking gdzie kończy się asfalt. Wybraliśmy szlak na Pas Des Ladres. Pięknie! Po drodze jeziorko przecudnej urody. Z przełęczy poszliśmy jeszcze kawałek w kierunku Col de Fenestre, ale okazało się, że aby na nią wejść trzeba najpierw zejść więc posiedzieliśmy w ładnym miejscu i wróciliśmy. Nie najprostsza drogą, oczywiście,  za jeziorkiem skręciliśmy w prawo w kierunku Refuge de Cougourde. Ale warto było, piękny trawers, a widok na górę nad schroniskiem długo zostanie w pamięci!

Niedziela, 21 lipca

Podoba nam się „Vezubiusz”, ale pakujemy się i ruszamy nieco dalej na upatrzony wcześniej kemping w Roquebillière. Tu też w zasięgu mamy Mercantour. Za 5 nocy zapłaciłam 86 euro. Prysznice płatne, ale do zmywania jest kran z gorącą wodą. Wybraliśmy ładne miejsce, w cieniu starych drzew,  dużo miejsca, mało ludzi, piękne widoki. Wielkie lenistwo: hamak, materac i zimne …, zimne napoje.

Poniedziałek, 22 lipca

Samochodem do Belvedere i potem na ostatni parking w Val Gordolasque. Stamtąd wycieczka do Refuge du Nice. Poszliśmy po prawej stronie wodospadu i trochę nas słoneczko przypiekło. Droga do schroniska sympatyczna i nawet trochę ludzi było. Wypoczęliśmy nieco powyżej schroniska w towarzystwie kozicy, która ciągle wokół nas krążyła. Chyba zajęliśmy jej miejsce. Potem poszliśmy jeszcze trochę wyżej na płaskowyż i tam było przecudnie. Rozległe widoki, wysokie góry. Wróciliśmy tą samą drogą, ale przed wodospadem skręciliśmy w prawo na ścieżkę oznaczoną jako trudna. Żadnych trudności tam nie było, w jednym miejscu jak przechodziliśmy pod wodospadem ochlapało nas zimną wodą.

Wtorek, 23 lipca

Ta sama dolina i ten sam parking. Wybraliśmy trasę do Lac Autier.  Początek szlaku wspólny ze szlakiem na Refuge du Nice, ale my zaraz za parkingiem przeszliśmy przez mostek i wędrowaliśmy po prawej stronie potoku. Kawałek szliśmy po płaskim, ale jak się zaczęło podejście to już dosyć ostre. Nie to, żeby jakieś trudności, ale stromo, wąsko i lepiej „paczeć pod nogi”. A jeziorko cudo! Najładniejsza wycieczka tegorocznej wyprawy!Mercantour

Środa, 24 lipca

Samochodem do Madonne de Fenestre (dosyć daleko). Parking nie przy samym schronisku, tylko trochę niżęj. Zrobiliśmy przesympatyczną pętelkę: Madonne de Fenestre – Baisse des Cinq Lacs – kierunek Baisse de Prals. Nie poszliśmy na przełęcz tylko w prawo w kierunku Madonne de Fenestre. Ładna i łatwa widokowa trasa.

Czwartek, 25 lipca

Samochodem pojechaliśmy do Utelle, potem jeszcze wyżej bardzo wąską i bardzo stromą dróżką (asfaltowa jednak) do Sanctuaire de la Madone d’Utelle. Dojazd nie był łatwy, ale miejsce odlotowe, rozległe widoki na wszystkie strony świata, góry, doliny, miasteczka .

Piątek , 26 lipca

Spakowaliśmy się dość szybko i ruszyliśmy w drogę do domu. Ale droga nie była prosta, oj nie była: Col St Martin, Isola, Col de la Lombarde.  Góra, dół zakręt w lewo, zakręt w prawo a czas leci. Pięć godzin jazdy a kilometrów ze 140. Fakt, że całą drogę podziwiamy piękne widoki, góry, wąwozy.

 

⇐ poprzedni wpis                          kolejny ⇒

⇐ strona główna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *