Tym razem długi weekend na Boże Ciało ktoś inny za nas zaplanował. Uroczystość rodzinna miała się odbyć w sobotę kilkadziesiąt kilometrów od Poznania. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie wykorzystali tego wyjazdu dodatkowo w celach turystycznym. Nie po raz pierwszy zresztą byliśmy na weselu kamperem. Robi wrażenie. Świetnie się prezentuje w orszaku weselnym.
Wyjechaliśmy we wtorek około godziny 17. Pierwszym celem był Łowiszów (51.444368, 23.239555), gdzie na terenie Poleskiego Parku Narodowego jest urocze miejsce biwakowe. Za nocleg zapłaciliśmy 12 złotych w biurze PPN w Urszulinie – w zasadzie nie jest to opłata za biwak tylko bilety wstępu do parku. Na miejscu w Łowiszowie nie było nikogo. Teren jest ogrodzony, przygotowany jest kamienny krąg na ognisko, są dwie duże wiaty ze stołami, jest toaleta (zamknięta). Jest też dużo drewna na opał ale warto mieć własną siekierkę. Spędziliśmy uroczy wieczór przy ognisku i blasku księżyca, nawet komary za bardzo nie dokuczały. Następnego dnia wczesnym rankiem zrobiliśmy szybko wycieczkę do punktu widokowego przy ścieżce ”Mietiułka” i ruszyliśmy dalej, gdyż długa droga przed nami. Nie była to nasza pierwsza wizyta w Poleskim Parku Narodowym. Dla zainteresowanych opis.
Następnym przystankiem był Piotrków Trybunalski. Wiele razy przejeżdżaliśmy w pobliżu i nigdy nie mieliśmy czasu, żeby się tu zatrzymać. A szkoda! Miasto ma bogatą historię i wiele zabytków, niejeden znany film nakręcono właśnie tutaj. A co najważniejsze w Piotrkowie znaleźliśmy najlepszą na świecie Informację Turystyczną: profesjonalizm w każdym calu. Tylko pozazdrościć tym, którzy mieszkają w tym regionie. Wszystkie atrakcje turystyczne dokładnie opisane, wyznaczone szlaki tematyczne, mapy województwa łódzkiego z atrakcjami dla aktywnych, rowerzystów, pieszych. Nie byliśmy przygotowani na dłuższy pobyt w Piotrkowie czy w okolicach, ale teraz wiemy już, że kiedyś zaplanujemy jakiś wydłużony weekend w województwie łódzkim. Musimy tylko dokładnie przejrzeć wszystkie materiały, które dostaliśmy. Tym razem pospacerowaliśmy tylko po urokliwych uliczkach, zjedliśmy dobry obiad i jeszcze lepsze lody, ale i one nie radziły z upałem.
Kolejnym przystankiem był Sieradz. Zrobił dobre wrażenie, spróbowaliśmy troszkę pozwiedzać ale dotarliśmy tyko do rynku, zwiedzanie w tym upale nie było żadną przyjemnością. Do powtórzenia.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w Kaliszu, na parkingu przy Aqua Parku (51.756598, 18.100827). Ładne miejsce z widokiem na rzekę i park, przez który wiedzie droga do centrum. Po upalnym dniu spacer wieczorny spacer był bardzo przyjemny, chociaż centrum miasta troszkę rozkopane. Ale cóż, będzie tu jeszcze ładniej. Rano wybraliśmy się na spacer w kierunku muzeum archeologicznego, sympatyczna trasa, zacieniona, zazieleniona, poranny chłodek. Przy muzeum jest duży parking oświetlony, z pewnością można tu zostać na noc, ale spod Aqua Parku do centrum jest zdecydowanie bliżej. Na zwiedzanie muzeum było zbyt wcześnie, wróciliśmy więc do miasta. W parku podziwialiśmy plac szkoleniowy dla rowerzystów: są tam ronda, drogi główne i podporządkowane, znaki, przejścia dla pieszych. Świetny pomysł, każde dziecko może tu poćwiczyć technikę i przepisy. Ten wielki park w Kaliszu spodobał nam się chyba nawet bardziej niż okolice rynku.
Upał się wzmagał, tylko w kamperze można znaleźć odrobinę ochłody. Wyruszyliśmy główną trasą na Konin a stamtąd jeż zupełnie bocznymi drogami do Gniezna. Upał straszny, zwiedzać nic się nie chciało, nad wodą zaś tłok straszliwy w końcu to właśnie był dzień Bożego Ciała. Jakoś dotarliśmy na miejsce. Kampera w Gnieźnie zostawiliśmy na polecanym przez internautów parkingu koło jeziora (52.533848, 17.591260). Miejsce takie sobie, ale bezpieczne i blisko wszędzie. Cóż mogliśmy robić wieczorem? Spacer oczywiście, dobra sałatka, lody, zachód słońca nad wieżami katedry, jezioro i park.
Wczesnym rankiem, gdy jeszcze chłodno, poszliśmy trochę dalej od centrum, wszystkie kościoły poza Bazyliką podziwialiśmy tylko z zewnątrz. Inne były pozamykane. Tego dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie okolicy, chcieliśmy skupić się na szlaku piastowskim. Informacje o najciekawszych miejscach zasięgnęliśmy ze strony www.polskaniezwykla.pl. Po kolei zatrzymywaliśmy się więc w małych miasteczkach i przy drewnianych kościołach, których dużo w okolicy. Szybko jednak ulegliśmy zniechęceniu. Wszystkie kościoły pozamykane, są tablice informacyjne ale taki kawał drogi jechać po to żeby tablice poczytać? Upał też robił swoje więc w końcu znużeni zalegliśmy w cieniu.
Potem pojechaliśmy do Wągrowca.
Sympatyczne miasto nad jeziorem, ładnie zagospodarowane, są ścieżki rowerowe i piesze. Plaża do wyboru słoneczna i zacieniona, pomosty, w centrum miasta rynek i deptak.
Oczywiście jest też trochę zabytków. Zdecydowanie polecamy odwiedzenie Wągrowca jeśli będziecie w pobliżu. W Wągrowcu zatrzymaliśmy się na noc przy Aqua Parku (52.816944, 17.202163), przy jeziorze. Następnego dnia, już w sobotę, widzieliśmy rozstawiające się na rynku food traki, szykowała się niezła impreza. Ale te delicje już nie dla nas, rodzina czeka.
W drogę powrotną, w niedzielę, wyruszyliśmy około godziny 12. Nie jechaliśmy autostradą ale starą drogą teraz o numerze 92. I to był bardzo dobry wybór! Ruch był niewielki, droga bardzo dobra, prędkości osiągaliśmy niewiele mniejsze. Jedyny przystanek na drodze zrobiliśmy w Łowiczu. Zrobił dobre wrażenie, rzeka, ładny park, monumentalne kościoły. Ale znów za krótko. Tym razem wygoniła nas burza.
Wcześniej upał, teraz burza. Jak widać pogoda miała wielki wpływ na nasze poczynania. Pocieszamy się, że upał był wyjątkowy jak na tę porę roku. Jak by miało być inaczej pozostanie tylko wyjeżdżać w nasze ukochane góry. Tam powyżej 2000 m/npm upałów nie ma.