Kontynuując linię bagienną: Narew i Biebrza

I znowu nie pojechaliśmy w góry! Wybraliśmy bagna Narwiańskiego i Biebrzańskiego Parku Narodowego. Chcieliśmy zobaczyć nowe miejsca i pojeździć troszeczkę rowerami. Poza tym podobają nam się wschodnie klimaty: Białoruś, Polesie i ubiegłoroczne Mazury zrobione jeszcze bez kampera.

Wyjechaliśmy w środę 14 czerwca późnym popołudniem i na wieczór dotarliśmy do Serpelic nad Bugiem.

Gdy byliśmy tam poprzednio we wrześniu były pustki, mówiono, że już po sezonie. W tym roku przyjechaliśmy w wigilię świąt Bożego Ciała a tu pustki jeszcze większe, wszystko pozamykane ośrodki, restauracje. Trudno tu trafić w sezon, pewnie jak to mówią do trzech razy sztuka. Dobrze że właściciel ośrodka UROCZA (ośrodek zamknięty, kontakt telefoniczny) pozwolił nam podnieść szlaban i pozostać na noc na boisku do siatkówki przy plaży (52.284042, 23.049469). Pospacerowaliśmy troszeczkę brzegiem Bugu a bladym świtem wyruszyliśmy na północ. Tego dnia odwiedziliśmy kilka ładnych miejsc:

Kładka nad Narwią – Waniewo –Śliwno.

Największą atrakcją były pływające platformy. Przy siedzibie NPN w Waniewie jest  malutki parking, trochę dalej na ogrodzonym terenie wiata dla turystów z miejscem na ognisko. Jadąc 200 m dalej naprzeciw kościoła jest jeszcze ładne miejsce tuż nad rzeką, przy wieży widokowej. Myślę, że tam z przyjemnością można by zostać na noc (53.076507, 22.819329). Planowaliśmy krótki pobyt, zostawiliśmy więc tylko kampera na parkingu,

zrobiliśmy trasę po kładkach przez bagna i jedziemy dalej.

Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do miejscowości Kurowo zajrzeć na kemping, który miał być celem pierwszego dnia naszego wyjazdu. Niestety wyjechaliśmy z domu zbyt późno przez co nocleg mieliśmy w Serpelicach. Na kempingu było kilka namiotów, nawet jeden kamper z Gdańska z oznaczeniami CamperTeamu. Kemping przyzwoity, toalety bez zastrzeżeń, wiaty z miejscem na ognisko i grilla. Brawo Dyrekcja narwiańskiego parku.

Tykocin – urocze miasteczko z rozległym rynkiem, Kościół p.w. Trójcy Świętej – zdecydowaliśmy się na zwiedzanie pieszo, brukowane ulice zniechęciły nas do jazdy rowerem.

Odwiedziliśmy polecane przez innych zabytki /kościół i synagoga w remoncie/, poszliśmy na wieżę widokową i dziedziniec zamku.

Osowiec – Twierdza: w siedzibie BPN kupiliśmy mapę parku i bilety weekendowe dla 2 osób płacąc razem 32 PLN. Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym w Osowcu (53.482183, 22.646296).

Niestety nie jest to dobra wizytówka BBN. Cena 34 PLN kamper + 2 osoby, ale łazienki w opłakanym stanie, prysznic płatny 8 PLN/10minut.  A najbardziej denerwuje brak miejsca do zmywania naczyń, a w łazience był zakaz zmywania.  Dla nas to nie problem bo my przecież kamperem, ale byli tam ludzie z namiotami. Dyrekcja Parku powinna bardziej się postarać, bo miły i sympatyczny Pan z obsługi to jednak troszeczkę za mało.  Zaletą tego miejsca było dużo przestrzeni, altanki, blisko rzeka i trasy rowerowe.

Tego jeszcze dnia późnym popołudniem udało się jeszcze zrobić wycieczkę rowerowo-pieszą na wieże widokowe, kładki oraz Fort Zarzeczny, który jako jedyny można zwiedzać samodzielnie.

Piątek, 16 czerwca

Leniwy poranek, po śniadaniu pojechaliśmy rowerami do Goniądza. Dla nas rewelacyjna droga rowerowa: asfaltowa, oddzielona od szosy. Takie właśnie lubimy najbardziej. Samo miasteczko Goniądz nie zachęca do pozostania na dłużej, ale wypatrzyliśmy tam fajny punkt widokowy nad Biebrzą i pomyśleliśmy, że to dobre miejsce na nocleg (53.490951, 22.733672). Jest duży parking, drewniany podest, ładny widok na rzekę i bagna. Sami nie skorzystaliśmy, ale może ktoś spróbuje. Wróciliśmy przez Wólkę Piaseczną i Osowiec. Jeszcze chwilę poleniuchowaliśmy, w tym momencie byliśmy na polu namiotowym sami. Potem przejazd do miejscowości Grzędy, gdzie droga dla aut kończy się polem namiotowym, dalej tylko rowerem albo nóżkami.

To pole namiotowe (53.631416, 22.776271) to moim zdaniem kolejna porażka BPN: bardzo miła i sympatyczna pani najpierw długo wyliczała nam czego  nie wolno:  korzystać z toalety /awaria/, palić papierosów/na szczęście nie palimy/, palić ogniska /miejsce i drewno było/, karmić dzika, głaskać lisa. Nawet z komarami mieliśmy się obchodzić ostrożnie. I cieszyć się, że gzy w tym roku nie obrodziły. Jedyne co można było to wziąć zimny prysznic. I co najciekawsze, jeżeli nie chcemy płacić za dwa dni powinniśmy opuścić kemping do godziny 11.00. Na całym kempingu był oprócz nas jeden namiot więc trudno zrozumieć te ograniczenia czasowe. Bardzo chcieliśmy zobaczyć wydmy więc jednak zostaliśmy na noc. Innej alternatywy tam chyba nie ma bo znaki zakazu zatrzymywania się i postoju ustawione są już kilka kilometrów przed Grzędami, na miejscu obok leśniczówki również. Jest tam tylko jeszcze jeden płatny parking 10 zł ale podejrzewam, że nie można na nim nocować (nie sprawdziliśmy).

Zapłaciliśmy za nocleg na polu namiotowym 30 PLN. Raczej nie polecamy tego miejsca, jednak jeżeli kogoś pociągają uroki wydm pośrodku bagien nie bardzo ma alternatywę. Chyba, że trasą z Kopytkowa po drugiej stronie Biebrzy – nie sprawdzaliśmy. I jeszcze jedna rzecz, o którą nie można już winić władze parkowe. Pobyt uprzykrzyły nam hordy komarów, liczne i bardzo krwi spragnione.

Tego jeszcze dnia, późnym popołudniem pędząc tak szybko, że komary nie mogły nas dogonić zrobiliśmy wycieczkę rowerową na Czerwone Bagno. Po naszych wcześniejszych doświadczeniach bagiennych na Polesiu nie zrobiło ono na nas wielkiego wrażenia.

Sobota, 17 czerwca

Wstaliśmy o 4.30 i już o 5 rano wyruszyliśmy na szlak. Rowerami z dużą prędkością (wiadomo dlaczego) bardzo sympatyczną leśną ścieżką dojechaliśmy do parkingu dla rowerów oddalonego od naszego pola o około 8 kilometrów. Dalej pieszo szlakiem wydm, po drodze wieże widokowe, ślady łosia i wilka /a może tylko psa/ dwie sarenki na żywo  i sto milionów komarów.

Trasa i miejsce bardzo ładne, ale radzimy przyjechać jesienią kiedy komary zapadną w sen zimowy. Nasza wycieczka z dojazdami rowerem trwała tylko 4 godziny, ciężko było zatrzymać się nawet na chwilę. Te małe drapieżne stworzenia od razu wzmagały atak. Uciekamy. Udało się wyjechać przed 11.

 

RAJGRÓD-przesympatyczne miasteczko nad jeziorem: port, plaża, bulwar, piękny park, zero komarów.

Miło spędziliśmy kilka godzin.

SUPRAŚL – czytaliśmy, że to jedno z najładniejszych miasteczek Podlasia. 

Potwierdzamy! Całe popołudnie i wieczór spacerowaliśmy w ładnych i zadbanych miejscach. 

Po godzinie 20 miasto opustoszało, cisza i spokój, w ostatnich otwartych knajpkach prawie nie było nikogo a przecież to był sobotni wieczór. Kampera ustawiliśmy na dużym parkingu w centrum, przy zejściu na bulwar (53.206554, 23.343984). Przyzwoite miejsce na nocleg. Gdyby nam zależało  znalazłoby się  pewnie w mieście lub okolicy miejsce na biwak w pełnym tego słowa znaczeniu. Tym razem zadowoliliśmy  się jednak zwykłym parkingiem, gdyż już o świcie skierowaliśmy się w stronę domu.

Podsumowując noclegi: dwa spośród czterech były płatne na polach namiotowych pod auspicją BPN. Od zakupu kampera na 17 dotychczasowych noclegów tylko te dwa były płatne. Powiem tak – nie warto było. Bez problemu znaleźlibyśmy nocleg bezpłatny (gdybyśmy się nie uparli na Grzędy bo tam mógłby być akurat problem) a to co uzyskaliśmy w zamian nie warte było swojej ceny.  My znamy, choćby we Francji kempingi z pełnym, nie budzących żadnych zastrzeżeń wyposażeniem, gdzie za noclegi nie płaci się nawet 10 euro. A o bezpłatnej lub za naprawdę niewielki pieniądze ofercie kamperparków aż szkoda wspominać. Poczytajcie zresztą o tym w naszych poprzednich relacjach.

 

⇐ poprzedni wpis                                                   kolejny ⇒

⇐ strona główna 

2 thoughts on “Kontynuując linię bagienną: Narew i Biebrza

  1. Tecevy52 says:

    Czasami warto usiąść w fotelu i pomyśleć o tego typu sprawach. Fajnie, że są ludzie, którzy chcą się dzielić swoimi doświadczeniami z innymi za pomocą Internetu. Co byśmy bez niego dziś zrobili, ehh…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *