Choć kamper zapadł w zimowy sen my nie śpimy, szkoda stracić taki długi jesienny weekend. Spędziliśmy go w Warszawie. Znaleźliśmy sobie przytulny apartament przy Alejach Jerozolimskich i przez cztery dni dokładnie przedreptaliśmy bliższe i dalsze okolice.
Czwartek, 11 listopada 2021 roku.
Dotarliśmy do Warszawy o godzinie jedenastej. Wiadomo co to za dzień ten jedenasty, więc nawet nie próbowaliśmy przebić się do centrum. Auto zostawiliśmy na Mokotowie, dalej pojechaliśmy metrem.
Można było się spodziewać utrudnień i ograniczeń, ale to przerosło nasze wyobrażenia. Szkoda o tym pisać. Apartament nasz był świetnie zlokalizowany, z balkonu był piękny widok na pochód. Inna sprawa, że sam pochód nie był piękny…
Wiarę w ludzi odzyskaliśmy później na Krakowskim Przedmieściu: wspólne śpiewanie, parady muzyczne i taneczne, pokazy mody z okresu dwudziestolecia międzywojennego, prezentacje zabytkowych pojazdów, koncerty na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. Atmosfera radosnego święta! Inny świat!
Piątek, 12 listopada 2021 roku.
Już rano wiadomo było, że będzie to pracowity dzień. Zaczął się od gorących kanapek z piekarni Grzybki. Były przepyszne! Nadmiar kalorii trzeba było spalić włócząc się po mieście. Na początek Park Moczydło, widzieliśmy tam ciekawe gry i place zabaw, weszliśmy też na Kopiec Moczydłowski. Potem po przejściu na drugą stronę ulicy kolejny park Edwarda Szymańskiego.
Najbardziej podobała nam się tam ścieżka wzdłuż rzeczki. Przeszliśmy jeszcze przez Park Sowińskiego i tramwajem wróciliśmy na krótki odpoczynek do apartamentu. Doświadczenie nauczyło nas, że taka regeneracja w ciągu dnia potrafi zdziałać cuda. Można potem hasać do późna.
Pojechaliśmy na Pragę. Celem był nieznany nam jeszcze Plac Konesera. Warto było. Pięknie odrestaurowane tereny przemysłowe, w budynkach z czerwonej cegły mieszczą się kawiarenki, knajpki, sklepy, pracownie, muzea, jest informacja turystyczna.
Powinien to być punkt obowiązkowy dla zwiedzających Warszawę. Innym punktem, może już nieobowiązkowym, ale szczególnie przez nas polecanym to bar „Pyzy, Flaki Gorące”.
Mieści się tuż przy wejściu na dawny Bazar Różyckiego. W środku brakowało miejsc, zjedliśmy przy stoliku na zewnątrz. Byłam sceptycznie nastawiona, jedzenie w słoiku, stolik na wąskim chodniku przy ruchliwej ulicy, zimno.
Zamówiliśmy, jakże by inaczej, pyzy z mięsem, ja też dla świętego spokoju zdecydowałam się na kluski ziemniaczane. Smakowało obłędnie! Zwykłe kluchy z chrupiącym boczuszkiem – niebo w gębie! A na deser kieliszeczek wiśnióweczki. Oj, do tego baru będziemy wracać!
Niedaleko jest słynny i szeroko polecany Bar Ząbkowski, ale jakoś nie przypadł nam do gustu. Sztucznie stylizowany na lata PRL, poprzedni bar z pyzami był o niebo bardziej autentyczny.
Sobota, 13 listopada 2021 roku.
Po śniadaniu wybraliśmy się na długi spacer na osiedle Jazdów – prześliczne drewniane domki fińskie w pięknym starym parku. W chatkach odbywają się różnego rodzaju warsztaty, zajęcia kulturalne i edukacyjne. Warto sprawdzić aktualną ofertę. https://jazdow.pl/ . Jesteśmy zauroczeni tym miejscem! Chcielibyśmy zobaczyć je wiosną czy latem, nie wiadomo tylko, czy uda się dojrzeć te domki w zielonym gąszczu ?.
Po krótkiej sjeście w apartamencie (zaleta mieszkania w centrum) powędrowaliśmy na Narodowy. Powrót przez most Świętokrzyski i kręcąc się ładnymi uliczkami Powiśla, Mariensztatu i Starego Miasta dotarliśmy aż do Muranowa.
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN było już zamknięte. Podobnie Muzeum Więzienia Pawiak ale oświetlony dziedziniec i tak robi wielkie wrażenie.
Trudno uciec od refleksji. Zwłaszcza w kontekście przemarszu sprzed dwóch dni.
Niedziela, 14 listopada 2021 roku.
Poranek był wyjątkowo mglisty i ponury, nie na tyle jednak, by siedzieć w domu. Kluczyliśmy mniejszymi i większymi ulicami, wśród wieżowców, nowoczesnych biurowców i eleganckich hoteli: Plac Trzech Krzyży, Żurawia, Marszałkowska, Plac Europejski, Grzybowska, ogród Saski, Nowy Świat, Świętokrzyska.
O 14 musieliśmy wyruszyć w drogę do domu.