Leżajsk, jedno z najstarszych miast południowo-wschodniej Polski, z niezwykłymi organami z Bazyliki Zwiastowania NMP i grobem cadyka Elimelecha – jednym z najświętszych miejsc dla chasydów – odległy jest o niecałe dwie godziny jazdy. Nam dojazd zajął aż dwa dni, a to za sprawą licznych atrakcji po drodze.
Piątek, 10 lipca 2020 roku.
Pierwszy niedługi przystanek to Muzeum Pamięci w Bełżcu, miejsce smutne i niezwykłe. Zawsze przejeżdżając zatrzymujemy się tutaj chociaż na chwilę. Przejście tunelem za każdym razem budzi emocje.
Do Horyńca Zdroju jechaliśmy niespiesznie podziwiając z kampera południowo -roztoczańskie krajobrazy. Na chwilę tylko zatrzymaliśmy się w Moczarach obejrzeć cmentarz i cerkwisko. Cmentarz nietypowy, wszystko przemieszane. I stare i nowe groby, katolickie i prawosławne, pisane alfabetem łacińskim i cyrylicą. I nikomu to nie przeszkadza.
W Horyńcu Zdroju zaparkowaliśmy na sprawdzonym już wcześniej miejscu obok pustego prawie zupełnie parku zdrojowego.
Wieczór spędziliśmy w uroczej kawiarence pełnej książek. Odkryliśmy tam doskonały środek odstraszający komary. Najlepiej działał po dwóch dawkach.
Sobota, 25 lipca 2020 roku.
Rano szybka piesza wycieczka nad zalew. Teren ładnie zagospodarowany, liczne są miejsca wypoczynkowe, zadaszenia, kosze na śmieci, parkingi. Zalew ten to przede wszystkim atrakcja dla wędkarzy, brunatna bagienna woda nie nadaje się do kąpieli.
Pora wyjeżdżać. Pierwszym przystankiem tego dnia była Osada Kresowa w Baszni Górnej. Byliśmy tu wcześniej. Niestety nic się nie zmieniło a wydawało się, że to miejsce ma potencjał rozwoju. Oprócz nas nie było nikogo, wszystko pozamykane na głucho. Koronawirus?
Podobnie zamknięte było Muzeum Kresów w Lubaczowie, które także mieliśmy w planach tego dnia. Okazało się, że muzeum jest nieczynne w poniedziałki i nietypowo właśnie w soboty.
W Oleszycach, przez które przejeżdżaliśmy setki razy nie dostrzegając uroku tej małej podkarpackiej miejscowości dostrzegliśmy tym razem nie lada atrakcję – taras widokowy ze szklaną podłogą na wzgórzu zamkowym. Zamku nie odbudowano, uporządkowano jedynie trochę ruiny. Park zamkowy został zrewitalizowany, drewniane leżaki zachęcają do wypoczynku w cieniu starych drzew.
Na rozległej, bagiennej łące u stóp wzgórza zamkowego wśród kwiecia zamontowane są drewniane pomosty. Bardzo fajne miejsce. A dla miłośników jazdy na rowerze przygotowano w pobliżu pagórkowatą trasę, podobną do Snow Parku dla deskarzy.
Warto wstąpić do Oleszyc.
Jadąc dalej w kierunku Starego Dzikowa zatrzymaliśmy się na chwilę w miejscu pamięci poświęconemu bitwie jaka się tu odbyła we wrześniu 1939 roku. Duży drewniany krzyż – totem wyjątkowo pasuje do tego miejsca.
W Starym Dzikowie do obejrzenia są przede wszystkim ruiny cerkwi. Kręcono tu sceny z filmu „Katyń”. Scenografię z filmu pozostawiono, wielopiętrowe prycze robią niesamowite wrażenie.
Zanim jeszcze dojechaliśmy do Leżajska ochłody poszukaliśmy nad zalewem Ożanna. Jeden z ładniejszych zalewów jakie ostatnio widzieliśmy. Sporo drzew, bez trudu można znaleźć zacienione miejsce na kocyk. Teren nieźle zagospodarowany, jest pole namiotowe, wypożyczalnia sprzętu, są parkingi. Jest kilka kąpielisk, niestety woda w zalewie nie jest idealnie przezroczysta.
Późnym popołudniem dotarliśmy w końcu do Leżajska. W Domu Pielgrzyma zjedliśmy pyszny obiad i przy okazji dostaliśmy zgodę, by zostać na noc na ich spokojnym i cichym parkingu.
Bez wątpienia największą atrakcją Leżajska jest Zespół Kościoła i Klasztoru Bernardynów. W sobotnie popołudnie nie było wielu zwiedzających. Spokojnie obejrzeliśmy przepiękną bazylikę, ogromne i niezwykle zdobione organy.
Wieczorem wzdłuż głównej ulicy Mickiewicza pomaszerowaliśmy na rynek. Po drodze widzieliśmy kilka naprawdę ładnych budynków, uwagę zwróciła siedziba Banku Spółdzielczego. Słynne wielkie krzesło przy centrum kultury było prawie niewidoczne, trwa rewitalizacja tego terenu. Rynek też jest w trakcie przebudowy i nie dane nam było się napić tutejszego piwa Leżajsk w ogródku. Musieliśmy wejść do kawiarni.
A zachód słońca był w takiej scenerii.
Niedziela, 26 lipca 2020 roku.
Rano jeszcze raz zwiedziliśmy piękny kościół, pospacerowaliśmy po parku, skwerku i lesie klasztornym. Wszystko dokładnie zaprojektowane, ładnie utrzymane, piękne są kwiaty i krzewy, sadzawki i żwirowe alejki.
Do centrum miasta tym razem pojechaliśmy kamperem. Zostawiliśmy go na zupełnie pustym parkingu przy Muzeum Ziemi Leżajskiej a sami poszliśmy w kierunku cmentarza z grobem cadyka.
I tam właśnie spotkało nas wielkie rozczarowanie. Czytaliśmy, że to takie ważne miejsce, że przyjeżdżają tu chasydzi z całego świata. A zobaczyliśmy tylko bardzo zarośnięty park i skromny, żeby nie powiedzieć zaniedbany, niewielki grobowiec. Dziwne, jak tu w ogóle może zmieścić się pięć tysięcy pielgrzymów!
Późniejszy spacer po miasteczku w niedzielny poranek miał wiele uroku.
Postanowiliśmy podjechać jeszcze nad zalew Floryda. Zalew niewielki, raczej dla wędkarzy niż plażowiczów, ładne miejsce spacerowe.
Próbowaliśmy potem znaleźć ścieżkę dydaktyczną, która podobno zaczyna się przy siedzibie nadleśnictwa. Jest tam ponoć małe arboretum. Niestety brama nadleśnictwa była zamknięta. Trudno, poddaliśmy się. I chyba nie do końca też byliśmy przekonani, czy na pewno chcemy w ten upał chodzić po lesie.
Leżajsk zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Chętnie tam jeszcze kiedyś wrócimy, zwłaszcza gdy zakończą się remonty drogowe w centrum miasta.