Suwalszczyzna i Mazury Garbate 2021.

Majówkę spędzaliśmy w domu pod ciepłym kocykiem. Taki mamy klimat 🙂 . Oczekując lepszej pogody ruszyliśmy w następnym tygodniu. Plan nie był jakiś wyszukany: Podlasie, Suwalszczyzna do północnej granicy, potem powrót na południe przez Mazury Garbate. Podczas wcześniejszych wojaży do tego stopnia urzekły nas krajobrazy i klimaty wschodnich rubieży i Suwalszczyzny, że postanowiliśmy spędzić tu na początek trochę czasu.

Plan ten, jak się potem okazało, obarczony był poważnym błędem. Trzeba było nam odwrócić kolejność i nie zaczynać a kończyć na Suwalskim Parku Krajobrazowym, bo po tych przepięknych widokach wszędzie już odczuwaliśmy pewien niedosyt.

Piątek, 7 maja 2021 roku.

Po drodze kilka razy dopadały nas ulewne deszcze, ale akurat w Radzyniu Podlaskim, gdy robiliśmy sobie przerwę świeciło słoneczko.

Poszliśmy na krótki spacer do Pałacu Potockich. Pałac imponuje wielkością. Wnętrza nie są dostępne, można natomiast pospacerować po olbrzymim dziedzińcu, parku czy nad stawami. Wygląda ciekawie, warto zatrzymać się, choćby na krótko w Radzyniu.

Przed zmrokiem dotarliśmy do Drohiczyna. O noclegu nad rzeką można było tylko pomarzyć. Grunt po deszczu tak był nasiąknięty wodą, że musieliśmy zadowolić się sympatycznym skądinąd parkingiem przy Urzędzie Miasta.

Z Góry Zamkowej podziwialiśmy panoramę doliny Bugu, potem spacerek po centrum. Miasteczko niemalże puste, wszystko pozamykane.

Sobota, 8 maja 2021 roku.

Rano ponownie spacer cichymi uliczkami miasta, pandemia nie sprzyja turystom. A potrafi tu być wesoło i głośno, wiemy o tym z poprzedniego pobytu.

Celem tego dnia były Suwałki. Po drodze, z sentymentu, odwiedziliśmy:

Tykocin – nieduże miasteczko, zatrzymaliśmy się przy rynku, pokręciliśmy się w kółko, tu wszędzie blisko. Obejrzeliśmy wyjątkowo fotogeniczny kościół, znaną gospodę oraz most na rzece Narwi.

Za budynkiem Urzędu Miasta jest punkt widokowy, chcieliśmy tylko popatrzeć na rzekę, a tu niespodzianka. Trwa budowa bulwaru! Spora część jest już dostępna.  Pusto, chyba jeszcze wieść nie rozeszła się wśród turystów.

Augustów – tego miasta nie trzeba reklamować. W zasadzie nie chodzi o samo niezbyt urokliwe miasto, ale o jego otoczenie. I te bulwary!!! Przepiękna była trasa wzdłuż Netty do plaży miejskiej i z powrotem.

Podjechaliśmy też w okolice ośrodków sanatoryjnych, tam znów napatrzyliśmy się na jezioro i kolejne kilometry ścieżek pieszo-rowerowych. Fajnie, wrócimy tu kiedyś na jakiś dłuższy weekend.

W Suwałkach, po krótkim rekonesansie możliwości noclegowych zapadła decyzja, że zostajemy na rozległym parkingu przy Starej Łaźni. Ładne miejsce, świeżo zrewitalizowane, ładnie podświetlony budynek, fajnie też popatrzeć na rzekę.

Wieczór był ciepły i przyjemny. Pochodziliśmy do późnej nocy po centrum miejscowości. Suwałki to ładne i zadbane miasto, polecamy wszystkim, zwłaszcza miłośnikom aktywnego wypoczynku.

Niedziela, 9 maja 2021 roku.

Rano zwiedziliśmy cały bulwar nad Czarną Hańczą,  weszliśmy też drewnianym mostem na wyspę na Zalewie Arkadia. Pięknie! Potem jeszcze raz wycieczka do centrum obejrzeć za dnia miejsca odwiedzone poprzedniego wieczoru. I też było ładnie.

Po krótkim odpoczynku podjechaliśmy do miejscowości Krzywe na terenie Wigierskiego Parku Narodowego. Obok siedziby dyrekcji Parku jest parking i jednocześnie punkt informacji turystycznej.

Za parking zapłaciliśmy 5 PLN, do tego za bilety wstępu do Parku 6 PLN/osoba. Otrzymaliśmy ładne ulotki z mapą i opisem każdej z czterech dostępnych ścieżek przyrodniczych. Dwie z nich poznaliśmy w czasie poprzedniego pobytu, tym razem odwiedziliśmy dwie kolejne:

Suchary z parkingu w Krzywem. Ładna pętla 2,5 km, my oczywiście wydłużyliśmy sobie trasę robiąc ścieżkę „LAS” 1,5 km. Bardzo przyjemna wędrówka.

Samlez parkingu w Nowej Wsi, długość około 5 km.

Nocleg zaplanowaliśmy w miejscowości Wiżajny. Na końcu wsi jest niewielka plaża nad Jeziorem Wiżajny, spory parking, altanki. Wszystko odbudowane po nowemu, ale jeszcze nie ukończono prac porządkowych, na placu leżało sporo drewna. Potem z pewnością będzie tu dużo ładniej. Nam potrzebny był już tylko spokój i widok zachodu słońca nad jeziorem.

Poniedziałek, 10 maja 2021 roku.

Kamper tego dnia zdecydowanie bardziej się zmęczył od nas. Krajobrazowo Suwalszczyzna wymiata! Na szczęście drogi tutejsze rzadko obłożone są zakazami wjazdu. I nawet te polne, czy szutrowe są niezłej jakości. Pieszo trzeba by kilku dni żeby to wszystko zobaczyć, nie mieliśmy tyle czasu.

Jeździliśmy więc i podziwialiśmy pofałdowane pola, lasy i niezliczone ilości jezior i jeziorek. Zatrzymaliśmy się na krótko w kilku miejscach:

Centrum Sportów Ekstremalnych Wiżajny. Taka intrygująca nazwa, a to po prostu ogromny wiatrak na górce, z której rozpościera się piękny widok. I kręta i stroma droga szutrowa.

Ruiny Dworu w Starej Hańczy. Bardzo ładne miejsce wypoczynkowe na trasie Green Velo. Poszliśmy kawałek niebieskim szlakiem wzdłuż Jeziora Hańcza niecałe dwa kilometry i zawróciliśmy. Ścieżka miejscami dość wąska, ale wygodna, blisko brzegu, cały czas widać jezioro.

Punkt widokowy „Na Ozie” w Smolnikach. Nie ma tu parkingu, zatrzymaliśmy się przy drodze i wspięliśmy się po schodkach na górkę. Usiedliśmy na ławeczce i podziwialiśmy panoramę górek, pagórków i jeziorek. Żal było schodzić ?. Z ciekawostek: to właśnie w tym miejscu kręcony był przemarsz wojsk napoleońskich, jedna ze scen „Pana Tadeusza”.

Ze Smolnika pojechaliśmy w kierunku Góry Cisowej, ale tuż przed nią skręciliśmy w stronę Udziejek. Po paru kilometrach dość nieoczekiwanie znaleźliśmy cudne miejsce nad jeziorem Kameduł. Nowiuteńkie altanki, pomost, miejsce na ognisko, parking i nawet był Toi toi. Brakowało tylko kontenera na śmieci, ale i tak było zadziwiająco czysto. Rewelacja! Postanowiliśmy wrócić tu wieczorem i zostać na noc.

Pokręciliśmy się jeszcze trochę po okolicy, troszkę samochodem, troszkę pieszo.

Gdy wieczorem stanęliśmy  na postój w upatrzonym wcześniej miejscu poszliśmy jeszcze na spacer polną drogą w kierunku jeziora Jaczno. A potem długo siedzieliśmy na ławeczce nad jeziorem. Wreszcie było naprawdę ciepło.

Wtorek, 11 maja 2021 roku.

Obowiązkowa pobudka przed świtem.  Jurek smacznie spał, słońce więc witałam w towarzystwie kubka z kawą.

Po śniadaniu pojechaliśmy odwiedzić kilka miejsc polecanych przez Internautów:

Trójstyk granic – miejsce przygotowane na odwiedziny przez rzesze turystów. Duży parking, toalety, śmietniki, szeroka wybrukowana ścieżka. Przy słupie fotka, zasieki i tyle atrakcji. Zagranicy nie widać.

Mosty w Stańczykach. Najpierw zatrzymaliśmy się przy wieży widokowej by popatrzeć na mosty z oddali. Potem przejechaliśmy na drugi parking, duży trawiasty. Przed wejściem na mosty jest kasa, bilet kosztuje 8 PLN. Mosty można oglądać z góry, można zejść na dół i podziwiać je z bliska. Z każdego miejsca robią niemałe wrażenie. I mosty i okolica.

Skoro tak to wygląda postanowiliśmy obejrzeć inne tego typu konstrukcje. W miejscowości Kiepojcie zatrzymaliśmy się w zatoczce tuż za wiaduktem. Na górę weszliśmy dziką stromą ścieżką (klapki niewskazane) by przejść po nasypie jakiś kilometr do mostu nad niewielką rzeką. Tam zeszliśmy na dół i okrężną drogą wróciliśmy do kampera. Bardzo przyjemna niedługa trasa. Mosty robią wrażenie chyba nie mniejsze niż w Stańczykach.

Na wieczór dotarliśmy do Gołdapi, nocleg na parkingu przy tężniach w części zdrojowej miasta. Piękny był stamtąd widok na jezioro. Wokół teren pięknie zagospodarowany, mnóstwo fajnych ścieżek spacerowych.

Środa, 12 maja 2021 roku.

Poranny spacer po ładnym paku nad jeziorem i  kilka głębokich oddechów przy tężniach dodały nam skrzydeł.

W planach mieliśmy zrobienie kilku szlaków w Puszczy Rominckiej.

Najpierw jednak pojechaliśmy do wioseczki Botkuny obejrzeć kolejne zrujnowane mosty. Kampera zostawiliśmy przy dawnej stacji kolejowej, dalej poszliśmy leśną drogą niecałe 3 kilometry. Do mostów można tą drogą też dojechać. Tak właśnie zrobili inni – był tam jakiś zlot żołnierzy obrony terytorialnej, oni przecież muszą oszczędzać nogi.

Mosty wznoszą się nad malowniczą rzeką, nie schodziliśmy w dół, przeszliśmy się tylko górą i tą samą trasą wróciliśmy do kampera. Polecamy, warte zobaczenia.

Podjęliśmy potem próbę znalezienia zaznaczonych na mapie parkingów skąd miały się zaczynać szlaki w Puszczy Rominckiej, ale jakoś to wszystko nie bardzo zgadzało się z rzeczywistością. A  i sama Puszcza nie wzbudziła naszego zachwytu. Wyczytaliśmy, że jest to z racji położenia i klimatu las bardzo przypominający tajgę. W takim razie za tajgą to my nie przepadamy.

Jedyne co nam się udało to wychodząc z parkingu Jurkiszki zwiedziliśmy ścieżkę dydaktyczną „Rechot”. Poprowadzono ją podestami nad brzegiem jeziora. Tablice informacyjne podają fajne ciekawostki z życia płazów. Niestety widzieliśmy je tylko na zdjęciach, na żywo nie udało się zobaczyć żadnego. Może nie ta pora. Ale i tak warto było.

Nastąpiła zmiana planów – na dzień lub dwa pojedziemy do Węgorzewa. Zwiedzimy okolicę, domkniemy trasę wycieczki „ Warmia, Zalew Wiślany i Mazury “ z ubiegłego roku.

Jadąc wstąpiliśmy jeszcze po drodze na słynną Piękną Górę z wyciągami narciarskimi. Imponująca to ona jest ta Piękna Góra, ale czy piękna to rzecz gustu.

Skręcając w Bani Mazurskiej 8 km od drogi głównej podjechaliśmy jeszcze do Rapy zobaczyć polecaną przez wszystkich Piramidę.

Nie mieliśmy szczęścia tego dnia. Piramida to kolejna rzecz, która nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia. Szkoda czasu na jazdę kilkanaście kilometrów marną drogą.

Zła passę przerwało dopiero muzeum w Mamerkach.  Bilety 20 PLN/osoba. Najpierw obejrzeliśmy bunkry przy pierwszym parkingu, przeszliśmy przez tunel. Dużo więcej atrakcji było w drugiej części muzeum przy wieży widokowej. Wystawione przedmioty codziennego użytku, odtworzone niektóre wnętrza, makiety bitew. Kawał historii w telegraficznym skrócie. Informacje podane w przystępny sposób, nie przytłaczające nadmiarem szczegółów.

A wieża widokowa to hardcor. Odpuściliśmy.

Przejechaliśmy później kawałeczek dalej na ładny, duży trawiasty parking i poszliśmy obejrzeć jeszcze kilka bunkrów gigantów. Wszystkie podobne do siebie: zimno, ciemno, ponuro. Na jeden z bunkrów można wejść, metalowe klamry cudem ocalały. Ale taka wycieczka to już nie dla nas.

W Węgorzewie zatrzymaliśmy się przy plaży Mamry. Pomosty, ławeczki, huśtawka, tablice ze zdjęciami ptaków, wszystko nowe i pięknie zrobione. Jedyny mankament to dojazd autem. Trzeba je zostawić na małym parkingu przy szutrowej drodze, ale bardzo tam się kurzy.

Na plażę tę od centrum Węgorzewa prowadzi ścieżka spacerowa oraz rowerowa długości około 3 km.  Szeroka trasa prowadzi wzdłuż rzeki i kanału, po jednej stronie woda, po drugiej ogródki działkowe.

 Zachód słońca podziwialiśmy z plaży, na noc zostaliśmy sami. Okoliczności przyrody były tak cudne, że nawet ten szutrowy parking był bez znaczenia.

Czwartek, 13 maja 2021 roku.

Dla mnie pobudka o 3.50. Jak można w takim miejscu nie zobaczyć wschodu słońca. Napatrzyłam się więc do syta, nasłuchałam śpiewu ptaków. Pierwsi ludzie pojawili się koło siódmej.

Po śniadaniu postanowiliśmy pokręcić się trochę w okolicy Węgorzewa. Na mapie kilka szlaków pieszych wyglądało zachęcająco, ale w praktyce więcej było jeżdżenia niż chodzenia. Zatrzymywaliśmy się na krótko w małych wioskach i nad jeziorami chłonąc widoki.

Dopiero późnym popołudniem dotarliśmy do stolicy Mazur Garbatych, do Olecka.

Zaparkowaliśmy wygodnie przy Aquaparku i od razu ruszyliśmy na spacer w kierunku centrum. Już na początek olbrzymi, ponoć największy w Polsce rynek z parkiem pośrodku sprawił bardzo dobre wrażenie. A tych pozytywnych zaskoczeń było jeszcze sporo przed nami.

Są w Olecku dwie plaże miejskie połączone promenadą, są  przepiękne ścieżki rowerowe wzdłuż rzeki oraz marzenie każdego biegacza lub rowerzysty – 12 kilometrowa trasa wokół jeziora Olecko Wielkie o wdzięcznej nazwie Wiewiórcza Ścieżka.  

Piątek, 14 maja 2021 roku.

Rano przejechaliśmy na nową plażę. Teren tam jest ładnie zagospodarowany, pomosty, ławeczki, punkt widokowy na górce, duże parkingi.

Wiewiórczą Ścieżkę postanowiliśmy zrobić w nietypowy dla nas sposób rowerem. Od dawna nie wozimy ze sobą rowerów bo i wcześniej mało z nich korzystaliśmy. Łatwiej jest zrobić tak jak teraz – wypożyczyć. Cena 30 PLN za rower na cały dzień jest do zaakceptowania.

Przepiękna była to wycieczka, w znacznej części droga była nieutwardzona, ale bardzo wygodna, kilka ładnych miejsc postojowych, wiaty, miejsca na ognisko. I cały czas nad jeziorem. Po zrobieniu tej pętli  pojechaliśmy jeszcze ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Lega. Drewniane pomosty nad wodą, zadbane otoczenie. Ktoś w Olecku ma głowę nie od parady!

Wieczorem dotarliśmy do Ełku. Na nocleg stanęliśmy przy plaży miejskiej, a dokładnie przy Centrum Edukacji Ekologicznej. Jest tam uroczy niewielki ogród z ładnymi krzewami i kwiatami.

Wielką atrakcją Ełku jest sześciokilometrowa promenada nad jeziorem. Pospacerowaliśmy jej północną częścią, po zmroku obejrzeliśmy pięknie oświetlone parki Jana Pawła i Kopernika.

Sobota, 15 maja 2021 roku.

Sobotni dzień zaczęliśmy od wizyty w papugarni. Nie trwała długo, ale wrażenia były niesamowite. Papugi są przyjaźnie nastawione do ludzi, siadają na rękach, ramionach.

Byłam nieco zestresowana, zwłaszcza gdy jedna zaczęła mnie skubać za ucho, a odgonić strach, żeby się nie wkurzyła. Na szczęście cały czas była tam opiekunka, która czuwała nad naszym bezpieczeństwem.

Wstęp kosztuje 15 PLN/osoba, można przebywać tam godzinę, ale my wyszliśmy wcześniej. Papugarnia jest sporo oddalona od centrum i nie ma tam ładnej ścieżki, dobrze, że pojechaliśmy kamperem.

Później zrobiliśmy objazdową wycieczkę wokół jeziora Selmet Wielki a resztę dnia szwendaliśmy się po Ełku.

Warto odnotować, że tego właśnie dnia zniesiono część ograniczeń pandemicznych. Skwapliwie skorzystaliśmy z możliwości zjedzenia posiłku w ogródku restauracyjnym. Fajnie tak posiedzieć, wypić piwko, zjeść obiadek i nie męczyć się z pudełkami.

Na nocleg przenieśliśmy się na drugą plażę. Wszystko tam nowe, świeżo wybudowane. Między innymi przygotowane są też ( nieczynne jeszcze) miejsca dla kamperów. Jest woda, prąd, zrzut ścieków i nic więcej. Cena 80 zł za dobę. Fajnie, że myślą o kamperach, ale chyba ktoś przesadził z ceną!

Ustawiliśmy kampera na noc na parkingu na wysokiej skarpie nad jeziorem. Zachód słońca i widoki z kampera były zachwycające.

Niedziela, 16 maja 2021 roku.

Pogoda wyraźnie się pogorszyła, to już chyba tradycja naszych powrotów. Za chwilę zaczęło padać, na szczęście z przerwami. Jednak w Modlinie, gdy odbieraliśmy Elę z lotniska, troszkę tego szczęścia  zabrakło – lało nieźle.

Ale to już nie miało żadnego znaczenia. Co tam deszcz, co tam długa droga przed nami, co tam korki w Warszawie. Ważne, że rodzina w komplecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *