Z Zurychu do Wogezów niedaleko. Inspiracją do odwiedzenia tych gór był ulubiony blog musmozolu.com. My zamiłowanie do mozołu dawno już mamy za sobą, ale mus chodzenia jeszcze w nas pozostał. To już nie tak by robić tysiące metrów podejścia, lepiej niech się za nas kamper troszkę powspina! Wogezy są do tego idealne, przełęcze niewysokie, a i na wiele szczytów prowadzą utwardzone drogi.
Wtorek, 7 września 2021 roku
Po 22 dotarliśmy do Miluzy, zatrzymaliśmy się na dużym i wygodnym parkingu w pobliżu obiektów sportowych.
Środa, 8 września 2021 roku
Rano pomaszerowaliśmy do centrum ścieżką wzdłuż rzeki. Z daleka widać, że jesteśmy już we Francji, mosty pięknie ukwiecone.
Poszwendaliśmy się po starówce do czternastej i tramwajem wróciliśmy do kampera na sjestę.
Przystanki tramwajowe w Miluzie to mistrzostwo świata. Brawo projektanci! Kolorowe łuki widoczne z daleka dodają miastu wiele uroku.
A po południu powtórka, zwiedzaliśmy starówkę do późnej nocy.
Czwartek, 9 września 2021 roku
Przed wyjazdem postanowiliśmy odwiedzić jeszcze słynny arabski targ w Miluzie. Okazało się to fajnym doświadczeniem. Ceny zaskakująco niskie, nie tylko ubrań, ale też warzyw, owoców i pieczywa. Nieźle zaopatrzeni wyruszyliśmy w drogę.
Pogoda mocno się pogorszyła, silny wiatr z deszczem skutecznie zniechęcał do jakichkolwiek wycieczek chociaż górskie widoki wokół były imponujące. Stanęliśmy dopiero na parkingu na przełęczy Grand Ballon.
Deszcz ustał i mimo silnego wiatru wyruszyliśmy „zdobyć” najwyższy szczyt Wogezów o niezwykłej dla nas porze, około godziny 19. Podejścia było 15-20 minut. Na szczycie wiało niemiłosiernie, aż trudno było zachować równowagę, ale przynajmniej nacieszyliśmy oczy górami.
Na noc zostaliśmy już na tej przełęczy w towarzystwie kilku innych kamperów.
Piątek, 10 września 2021 roku
Padało do południa, był więc czas na leniwe śniadanie i ogarnięcie kampera. Około 12 zrobiliśmy nieco dłuższy niż wczoraj szlak wokół Grand Ballon o wdzięcznej nazwie „circuit panoramique”. Choć szlak łatwiutki to widoki zachwycające! Zwłaszcza te chmurki i obłoczki przesuwające się pomiędzy górkami na zakończenie deszczowej pogody.
Po południu pojechaliśmy do Kruth, a nawet troszkę dalej nad jezioro La Thur. Zatrzymaliśmy się na wielkim, prawie pustym parkingu około sto metrów przed jeziorem. Ładne miejsce przy lesie i wyschniętym strumyku. W sam raz na grillowane specjały.
Wieczorem pozwiedzaliśmy okolicę. Trwał remont zapory. Jedną trzecią powierzchni jeziora odgrodzono tymczasową tamą , bliżej zapory woda jest spuszczona. Na razie nie wygląda to imponująco. Szkoda, bo to przepiękna okolica. I mnóstwo tras pieszych w okolicznych górach.
Sobota, 11 września 2021 roku
Rano niezbyt długa wycieczka do Cascade Blockloch ładną ścieżką nad jeziorem (w tej części z wodą). Wodospad jak wodospad, ale spacerek bardzo przyjemny.
Ledwie wróciliśmy do kampera rozpadało się na dobre.
Pojechaliśmy do Thillot, tam akurat się rozpogodziło. Pospacerowaliśmy po miasteczku przeciętnej urody chociaż ma kilka atutów: parking dla kamperów z serwisem (bezpłatny) i nieźle zaopatrzoną informację turystyczną. Polecamy też wejście na punkt widokowy tuż nad kościołem. Przepiękny widok! Na nocleg też chyba byłoby to niezłe miejsce.
Po południu pojechaliśmy na Col du Ballon d’Alsace i zdążyliśmy jeszcze obejrzeć piękny zachód słońca. Na noc zatrzymaliśmy się nie na samej przełęczy tylko nieco dalej, przy Auberge du Ballon d’Alsace. Dużo miejsca i dobry punkt do wyjścia na trasę.
Niedziela, 12 września 2021 roku
Rano zdobyliśmy Ballon d’Alsace! Cała pętla widokowa wokół tej góry to godzina marszu prawie po płaskim. Bardziej męczące było robienie zdjęć i podziwianie widoków. Zadziwiające! Takie piękne górskie widoki przy tak małym wysiłku. Dobrze, że jak zwykle wyszliśmy wcześnie, bo turystów szybko przybywało.
Po drugim śniadaniu znów w drogę. Przez kilka dolin i przełęczy dotarliśmy do Gerardmer – miasteczka nad jeziorem. Znalazło się dla nas miejsce na parkingu w pobliżu kempingu. Promenada wzdłuż jeziora prowadziła do samego centrum. Nawet ładne miejsce, ale dla nas zbyt zatłoczone, może dlatego, że była to niedziela. Nie zabawiliśmy długo. Ruszyliśmy w kierunku Col de la Schlucht.
Po drodze zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Saut des cuves. I wodospad i kanion rzeki Vologne to bardzo fajne miejsce.
Szkoda, że nie zrobiliśmy dłuższej wycieczki. Spieszyło nam
się na przełęcz Col de la Schlucht. Spodziewaliśmy się tam kolejnego uroczego miejsca a okazało się że jest to ruchliwy węzeł drogowy i parkowisko na setkę samochodów. Przyjechaliśmy za wcześnie, o siedemnastej było jeszcze bardzo dużo kamperów i aut osobowych.
Miejsce na nasz kamperek znalazło się bez problemu, ale o uroczym zakątku zapomnij! Trudno, przyjechaliśmy przecież nie na kempingowanie tylko na górskie mozoły.
Poniedziałek, 13 września 2021 roku
Lekko stremowani wyruszyliśmy rano na prawdziwą, wielogodzinną górską wycieczkę. Ostatni rok kręciliśmy się w kółko po jeziorach i zalewach. A tu przed nami prawdziwa „Orla Perć” Wogezów – Sentier Des Roches. Przepiękna trasa. Wśród skał, miejscami troszeczkę świeżego powietrza, ale ścieżka dość szeroka, poza tym poręcze, mostki, klamry. Zero problemów! Nawet tchu brakowało bardziej z zachwytu niż ze zmęczenia.
Przy Ferme Auberge du Frankenthal zdecydowaliśmy się skrócić trasę i ruszyć od razu na Hohneck. Początkowo było troszkę podejścia, ale po wyjściu z lasu na połoniny wynagrodziły nam to przecudne widoki.
Aż do szczytu. Bo tam rozłożył się wielki hotel z jeszcze większym parkingiem. I oczywiście była tam cała masa ludzi i samochodów.
Wiedzieliśmy, że można dojechać, ale żeby na sam szczyt? Jednak niech żałują właśnie ci co tam wjechali, widoki ze szczytu nie umywały się do tych po drodze.
Z Hohnecka na Col de la Schlucht wracaliśmy górą, szlakiem po grani. Żadnych trudności, tym razem był to tylko przyjemny spacer polną drogą.
Jakby wrażeń było jeszcze mało dzień zakończył się pięknym zachodem słońca.
Wtorek, 14 września 2021 roku
Rano pojechaliśmy na nieodległą Col du Calvaire. Droga pomiędzy przełęczami bardzo ładna, to przecież część polecanej przez wszystkich Route des Cretes. Droga ta poprowadzona przez Park Narodowy Wogezy liczy w sumie prawie 90 kilometrów. W czasie naszego wyjazdu przejechaliśmy tylko kilka jej fragmentów. Troszkę zostało. Dokończymy innym razem.
Sama przełęcz Calvaire nie wzbudziła naszego zachwytu, zjechaliśmy więc nieco niżej do Lac du Blanc na parking przy samym jeziorze. Niby fajnie , ale i tak podjechaliśmy jeszcze trochę dalej do Lac du Noir. Tutaj spodobało się nam najbardziej.
Zostawiliśmy kampera z pięknym widokiem na jezioro, a sami poszliśmy popatrzeć na to z góry. Łatwa i przyjemna trasa zaprowadziła nas na obszerny płaskowyż. Nałaziliśmy się po tych połoninach do woli a i jagód najedli do syta!
Po solidnym wypoczynku zjechaliśmy do Kaysysberga. Przeurocze alzackie miasteczko, w sam raz na krótkie zwiedzanie. Widzieliśmy duży płatny parking z serwisem dla kamperów, ale zatrzymaliśmy się na parkingu przy Intermarche. Są tam specjalnie wydzielone bezpłatne miejsca dla kamperów a do centrum tylko 5 minut marszu. Samo miasteczko wieczorem jest ładnie oświetlone i prawie zupełnie puste.
Środa, 15 września 2021 roku
Po zakupach i śniadanku znów poszliśmy do miasteczka, lubimy się przecież poszwendać w ładnych miejscach!
Z Kaysysberga niedaleko już do Colmaru. W mieście tym byliśmy w czasie jednej z poprzednich wypraw, dlatego mając niewiele czasu zrezygnowaliśmy z odwiedzin i ruszyliśmy zobaczyć inne alzackie perełki nanizane na ROUTE DES VINS :
Riquewihr. Tu już pusto nie było, parkingi płatne, dla kamperów 10 euro/3 godziny. Zaparkowaliśmy więc dalej od centrum, bo przecież i tak chcemy pochodzić. Piękne są te alzackie domy!
Ribeauville. Bez problemu zaparkowaliśmy w miejscu polecanym przez 4night. Ludzi też sporo, ale cóż się dziwić skoro tak tu ładnie.
Hunawihr. Nawigacja wyprowadziła nas nieco w pole i wylądowaliśmy nie na polecanym parkingu dla kamperów, tylko przy świetlicy. Spory zupełnie pusty parking, naokoło winnice. Bez wahania postanowiliśmy tu zanocować.
Hunawihr to malutkie, ale urocze miasteczko, pięknie położone wśród winnic. Zdecydowanie najmniej zatłoczone spośród tych, które widzieliśmy. I najbardziej autentyczne, nic na pokaz. Polecamy!
Czwartek, 16 września 2021 roku
Rano jeszcze raz spacerek w gościnnym Hunawihr i ruszamy dalej. Jadąc wzdłuż winnic odwiedzamy kolejne miasteczka:
Orschwiller – przeszliśmy się główną ulicą do kościoła na górce, na inne piesze eskapady w okolicy się nie zdecydowaliśmy, chociaż szlaki na mapie wyglądały zachęcająco. Popatrzyliśmy tylko na oddalony o kilka kilometrów Zamek Koenigsbourg.
Kintzheim – spacer i zakupy, trzeba popróbować tych alzackich specjałów. Jest tu ładny i wygodny parking dla kamperów, spokojnie zrobiliśmy sobie obiadek.
Dambach la Ville – najpiękniej ukwiecone miasteczko jakie widzieliśmy! Rzeczka wije się pięknie, czasem znika pod budynkami, mosteczki, ławeczki, cudawianki! Nie omijajcie tego miasteczka i nie zniechęcajcie się brakiem miejsc parkingowych. My zatrzymaliśmy się dość daleko, w centrum jest bowiem troszkę ciasno.
Andlau: tu też oczywiście sceneria alzacka. Parking przy obiektach sportowych.
Barr: spore miasto, wrażenie robią nie tylko piękne alzackie budowle, ale też kwiaty w ciemnych kolorach. Dodają miastu powagi.
Na nocleg zatrzymaliśmy się przy Centre Sportif du Piemont.
Piątek, 17 września 2021 roku
Rano pojechaliśmy do Obernai, pospacerowaliśmy po opustoszałym jeszcze miasteczku. Około 9 zaczęło się zagęszczać.
Okazało się, że tego dnia odbywa się tu targ ekologicznych produktów. Kolejka do wejścia była długa, sprawdzali paszporty covidove. Jakoś nie chciało się nam wchodzić, pojechaliśmy więc na punkt widokowy, wysoko nad miastem. Piękne miejsce, dobre nawet na nocleg. Ale o spacerach do miasta trzeba zapomnieć – za wysoko.
Mimo że byliśmy w tym momencie blisko Stasburga, zrezygnowalismy z jego zwiedzania. Strasburg znamy z wcześniejszych wypraw
W w planie wyjazdu mieliśmy odwiedzić, choćby na krótko, Wogezy Północne. Celem tego dnia było La Petite Pierre, urokliwe miasteczko z zamkiem i biurem Parku Narodowego Wogezy Północne.
Niestety, było tu także sporo turystów. Nie znalazło się też ładne miejsce dla naszego domku. Pokręciliśmy się ze dwie godziny i pojechaliśmy dalej. Na leśnym parkingu poleniuszyliśmy troszkę, zjedliśmy obiadek i ruszyliśmy w kierunku Haugenau. Na krótki wieczorny spacer i nocleg zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku po drodze. Spodobała nam się tam pewna pizzeria.
Sobota, 18 września 2021 roku
Haugenau zwiedzaliśmy bladym świtem, ale dzięki temu można było bez trudu zaparkować w samym centrum.
Za mało czasu poświęciliśmy tej miejscowości, jednak pora była jechać, czekała nas przecież długa droga do domu.
Nie bez przygód i korków około 22 dotarliśmy do Bautzen. Zatrzymaliśmy się na parkingu polecanym przez 4night. Nie zdziwiło nas, że sporo tu kamperów bo to świetne miejsce na postój i nocleg. Do miasta tego dnia już nie poszliśmy bo nieźle padało.
Niedziela, 19 września 2021 roku
Znów wczesnym rankiem szwendaliśmy się po pustym mieście. Tak właśnie lubimy.
Miasto zrobiło dobre wrażenie. Na pewno wrócimy.
I znowu zostawiamy wiele miejsc „niedokończonych”. Wszędzie szybko, wszędzie brak czasu. Kiedyś wrócimy. Na razie jeszcze tyle przed nami.